Dwóch z 11 rannych strażaków w wybuchu kamienicy w Poznaniu, trafiło w niedzielę do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
- Przyjęliśmy pacjentów wczoraj. Od razu zastosowaliśmy nasze metody leczenia. Obrażenia jakich doznali nie zagrażają ich życiu - przekazał Mariusz Nowa, dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Jak dodał transport strażaków z Poznania odbył się pod ochroną Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
- Mamy dwóch pacjentów w stanie ogólnym stabilnym. Oparzenia które zostały u nich stwierdzone obecnie nie wymagają leczenia operacyjnego. Wczoraj już po przyjęciu byli poddani leczeniu w komorze hiperbarycznej z powodu oparzeń. To leczenie będzie dalej utrzymywane. Szczegółowych informacji nie możemy udzielić, ponieważ strażacy nie wyrazili na to zgody - mówi Przemysław Strzelec, zastępca dyrektora ds. medycznych CLO w Siemianowicach Śląskich
Strażacy są w wieku 42 i 43 lat. Jak przekazał Przemysław Skrzypiec, strażacy mają oparzenia z którymi lekarze siemianowickiej oparzeniówki mają do czynienia każdego dnia. Jak podkreślił CLO jest zawsze przygotowane na przyjęcie pacjentów z bardzo rozległymi i głębokimi oparzeniami z terenu całego kraju.
- Na chwilę obecną zastosowaliśmy leczenie zachowawcze, opatrunki, leczenie w komorze hiperbarycznej. Codziennie przez chirurgów rany oparzeniowe są oglądane, oceniane. Po dzisiejszych badaniach nie wymagają leczenia operacyjnego i mamy nadzieję, że tak uda się to utrzymać - mówi Skrzypiec.
Oparzenia jakich doznali poznańscy strażacy obejmują głównie twarz, ręce a także drogi oddechowe. Jak przewidują specjaliści obaj zostaną w szpitalu na pewno przez kilkanaście dni. W zależności od przebiegu leczenia, będą podejmowane decyzje odnośnie rehabilitacji. Wszystko zależy również od tego, jak będą się goiły rany oparzeniowe.
- Jesteśmy jednym ośrodkiem, który jest wstanie na tak poziomie udzielić świadczeń zdrowotnych. Mamy bank tkanek, komory hiperbaryczne, wszystkie procedury, które wymagały by użycia są dostępne - wymienia dyrektor Nowak.
Zapytany o stan psychiczny pacjentów powiedział: - Trzeba sobie uświadomić, że po takim urazie ta trauma będzie długotrwała, tak samo jak u wszystkich kolegów (przyp. red. strażaków), którzy brali udział akcji. To jest wymagający zawód i na pewno ta trauma u nich zostanie, dlatego obaj zostali objęci opieką naszego psychologa - zakończył dyrektor Nowak.
Przypominamy, że do wybuchu kamienicy w Poznaniu doszło w nocy z soboty na niedzielę (24 na 25 sierpnia). W trakcie akcji poszkodowanych zostało 11 strażaków, zaś dwóch było poszukiwanych. Około południa premier Donald Tusk poinformował, że dwaj poszukiwani strażacy nie żyją. Szef MSWiA Tomasz Siemoniak przekazał, że zmarli strażacy to ogn. Patryk Michalski i ogn. Łukasz Włodarczyk. Do szpitala trafiły także trzy postronne osoby, które też zostały ranne w tym zdarzeniu.
W poniedziałek, 26 sierpnia policjanci rozpoczęli skanowanie budynku, skanerem 3D. Dodatkowo jest wykonywana dokumentacja fotograficzna za pomocą drona. Grupa dochodzeniowo śledcza kontynuuje przesłuchania świadków. Nie pojawiły się do tej pory żadne informacje sugerujące, że w kamienicy mógłby być ktoś dodatkowy, o kim nie wiemy. W skanowaniu budynku pomagają nam policjanci Komendy Stołecznej, Gdańska i Białegostoku - mówi Maciej Święcichowski z policji w Poznaniu. Śledztwo w sprawie wybuchu wszczęła również Prokuratura Rejonowa Poznań Grunwald. Jest ono prowadzone "w sprawie sprowadzenia pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, w wyniku którego śmierć poniosło dwóch strażaków".
Strażacy, którzy zginęli znajdowali się w piwnicy.
Listen on Spreaker.