Jak powiedział dla telewizji TVN24 Jakub Suchecki z częstochowskiej straży pożarnej, 36-letni paralotniarz po upadku na ziemię jeszcze żył. - mężczyzna był nieprzytomny, ale wykazywał funkcje życiowe. Gdy te zanikły, ratownicy podjęli reanimację. Bezskutecznie. Lekarz stwierdził zgon.
Z kolei jak ustalił Dziennik Zachodni przyczyną wypadku prawdopodobnie były problemy techniczne. - Przyczyną tragedii mogły być problemy ze skrzydłem, które się złożyło. Badamy również, dlaczego mężczyzna nie otworzył spadochronów, które posiadał - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy częstochowskiej prokuratury.
Był to drugi wypadek lotniczy w ciągu zaledwie dwóch dni. W sobotę podczas tej samej imprezy inny paralotniarz spadł na ziemię podczas podchodzenia do lądowania, na szczęście ten wypadek nie był groźny.