Od samego początku, gdy dołączył do studenckiej braci, były z nim problemy. Aleksander z Tychów, starszy od swoich kolegów i koleżanek, był nad wyraz towarzyski. Podchodził na korytarzu do każdego, pisał w wiadomościach na Facebooku, natarczywie wręcz szukał kontaktu z drugą osobą. Koszmar rozpoczął się później. Z dość błahej przyczyny.
- Sprawa się zaczęła, kiedy na grupie jedna dziewczyna wysłała kilka memów, mogących uderzać w poglądy czy światopogląd. To rozpoczęło ogólną kłótnię między nimi, ale ważniejsze jest, że on zaczął wypisywać o tej dziewczynie posty na Facebooku, oczywiście nadając jej pseudonim - relacjonuje Asia, jedna ze studentek.
Im dalej, tym gorzej. Aleksander wchodził w utarczki słowne na Facebooku z wieloma osobami z roku. W czerwcu rozpoczął się prawdziwy dramat. Na Instagramie pod profilami wielu studentek pojawiły się obrzydliwe komentarze. Bezczelny stalker bombardował wulgarnymi zwrotami znajome z roku.
- Do jednej osoby, że "się zakochał, kiedy zobaczył te zdjęcia". Innej, że jest dz***ą, szmatą i chorą schizofreniczką. Komentarze pojawiały się głównie w nocy, więc przemiły widok nas witał z rana - relacjonuje Asia.
Zachowanie "kolegi" z roku było bardzo dziwne, choć i tak w porównaniu do tego, co działo się po wakacjach, dość łagodne. Studentki UŚ próbowały interweniować, ale rozmowa z Aleksandrem niczego nie zmieniła. Poszły szukać wsparcia w murach uczelni, a konkretnie do pani profesor, która odbyła z nim rozmowę. To również nie poskutkowało. Mało tego - stalker twierdził, że sam jest w tej sytuacji pokrzywdzony i atakowany. I że skoro nie udostępnia danych osobowych dziewczyn, to de facto niczego złego nie robi. Komentarze stawały się coraz bardziej obelżywe. Najgorsze było to, że mężczyzna zaczął studentkom grozić i je nachodzić. Jedna ze nich spotkała stalkera w autobusie. Po jakimś czasie internetowy agresor umieścił kilka obrzydliwych komentarzy na murach w miejscu jej zamieszkania. Zresztą w mediach społecznościowych chwalił się i chełpił tym, że wie, gdzie ona mieszka, skrupulatnie opisując okolicę. W innym przypadku, który opisała Wirtualna Polska, mężczyzna groził chłopakowi jednej ze studentek twierdząc, że powinien " być oblany benzyną i spalony".
Studentki zaczęły lekceważyć zachowanie Aleksandra w internecie, ale było jeszcze gorzej. Zakładał im fałszywe konta w mediach społecznościowych. Przypisywał im wulgarne dopiski - gruba, szmata, dz***ka. Oberwało się również... rzeczniczce dyscyplinarnej uczelni, która prowadziła sprawę stalkingu. Wyzwiska pojawiały się nawet na kontach osób związanych ze studentkami. Oskarżał je o różnego rodzaju przestępstwa np. pedofilię.
- O ile bliższej osobie potrafiliśmy to wyjaśnić, to z niekoniecznie bliskimi znajomymi z pracy ciężko nam było o tym rozmawiać. Do tego zaczął również wypisywać te komentarze na oficjalnych profilach naszych miast. Koleżanka pracuje z dziećmi, a on wypisywał, oznaczając ją, że jest pedofilką i trzeba się od niej trzymać z daleka, że ma trzy sprawy sądowe założone w związku z tym przestępstwem - mówi studentka UŚ.
Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że dziewczyny z Uniwersytetu Śląskiego mają do czynienia z kimś, kto nie ma skrupułów i jest wysoce zdeterminowany.
- Wciąż tworzy nowe konta na Instagramie, jest ich w tym momencie, nie przesadzając, chyba z 50 lub więcej. Na Facebooku też ma kilka kont. Kiedy na odchodne chciał się ze mną pokłócić, zablokowałam go. On z fałszywego konta stworzył ze mną i z jego oficjalnym kontem konwersację grupową, żeby mógł kontynuować, jednocześnie znów blokując mnie z tego fałszywego konta, żebym przypadkiem nie mogła go i tam zablokować. W ten sposób wciąż miał możliwość pisania do mnie. Chore jest, jak on ma to wszystko przemyślane i jak konsekwentnie działa na rzecz tego, żeby uprzykrzyć ludziom życie - dodaje Asia.
Studentki z UŚ nie są jedynymi poszkodowanymi w tej sprawie. Okazało się, że problemy ze stalkerem z Tychów mieli również na Uniwersytecie Ekonomicznym. Ofiarą stalkera była również jedna z mieszkanek... Gorzowa Wielkopolskiego. Jej znajoma była celem ataków stalkera, gdy jej chłopak zakończyła z nim znajomość. Potem agresja poszła jak po sznurku w jej kierunku.
Polecany artykuł:
Uniwersytet Śląski zaczął działać. Aleksander zgodnie z postanowieniem komisji dyscyplinarnej został relegowany z uczelni. Powodem nie była jednak jego działalność internetowa. Jak mówił Jacek Szymik-Kozaczko, rzecznik prasowy uczelni, w programie "Uwaga! po Uwadze" decyzję podjęto ze względu na zachowanie stalkera w murach uniwersytetu. Mężczyzna miał m.in. krzyczeć na jedną ze studentek, innej blokował przejście przez korytarz. Był bezczelny również wobec nauczycieli akademickich. Komisja brała pod uwagę zeznania ofiar stalkera i nauczycieli akademickich. To jednak niewiele dało, bowiem do niedawna tyski agresor internetowy miał nawet możliwość rejestrowania się w systemie na zajęcia. Przychodził również na uczelnię, był widziany w dziekanacie. Nikt wstępu na uniwersytet nie może mu zabronić.
Studentki największy żal mają jednak do policji i prokuratury. Te zdają się działać w tym przypadku bardzo opieszale. Katarzyna Kluczewska z Prokuratury Rejonowej Katowice-Północ w "Uwadze! po Uwadze" ogranicza się jedynie do stwierdzenia, że w tej sprawie jest prowadzone postępowanie przygotowawcze. Trwa zbieranie dowodów, dopiero potem zostaną podjęte dalsze czynności.
Tyska policja sprawy stalkera nie prowadzi, z komentarzem odsyła do prokuratury. Zapytana o sposób postępowania funkcjonariuszy w takich sytuacjach rzeczniczka tyskiej policji asp. szt. Barbara Kołodziejczyk wyjaśnia:
- Do każdej takiej sprawy należy podchodzić indywidualnie. To prowadzący postępowanie, w tym przypadku jest to Prokuratura Rejonowa Katowice-Północ, decyduje o kwalifikacji takiego czynu. Ważne są również w tym przypadku dowody, które świadczą o popełnieniu danego czynu. Na ich podstawie zapada decyzja - czy działanie jest zakwalifikowane jako przestępstwo czy wykroczenie - mówi rzeczniczka KMP w Tychach.
Jak dodaje studentka Uniwersytetu Śląskiego kilka osób złożyło przeciw stalkerowi zeznania na policji. Większość spraw stoi jednak w miejscu i czeka na dalszy rozwój. Sprawa jednej z koleżanek Asi miała się odbyć w sądzie. Termin przesunięto, bo sędzia się rozchorował. Rozprawa ma się odbyć 14 listopada.
Poniżej "popisy" internetowego stalkera...