Sprawę jako pierwszy na swoich łamach opisał "Dziennik Wschodni", któremu udało się również dotrzeć do rodziny z Bytomia. To właśnie pani Elżbieta, wraz z dziećmi i trzema braćmi, ruszyła w wyprawę do Lublina, by wesprzeć chorego ojca i dziadka. – Pandemia jest wyjątkowo ciężka dla chorych w szpitalu. Nie mogą zobaczyć się z bliskimi, wziąć ich za rękę, bo jest zakaz odwiedzin. Myślę, że wielu boi się samotności. Mój tata bardzo przeżywał, że nie może się z nami zobaczyć. W rozmowach przez telefon cały czas łamał nam się głos – opowiada córka pana Ryszarda w rozmowie z "DW". Dzieci wpadły na pomysł, by stworzyć baner. Napis "Dziadek, walcz! Kocham cię" podziwiał nie tylko pan Ryszard, ale też wielu innych pacjentów, którzy zebrali się przy oknach szpitala. Cały oddział zalał się łzami.
Z Bytomia do Lublina, by wesprzeć chorego. "Dziadek, walcz! Kocham cię"
Pan Ryszard przeszedł już operację, czuje się dobrze i - być może - uda mu się wrócić do rodziny na święta wielkanocne. Słynny baner nadal wisi na bramie, szpital jest z niego dumny. "Mamy nadzieję, że pacjent niedługo wyjdzie do domu i będzie mógł zabrać go ze sobą na pamiątkę", mówi Anna Guzowska, rzeczniczka SPSK1 w Lublinie w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim". Akcja rozeszła się też w mediach społecznościowych, a mnóstwo ludzi udostępnia słynne zdjęcie sprzed szpitala. "Coś pięknego, popłakałam się", napisała jedna z mieszkanek.