Gruszewnia k. Częstochowy tej zbrodni nie zapomni nigdy. Była noc z 7 na 8 sierpnia 2022 r., gdy zginęły Urszula K. (+70 l.) oraz Edyta S. (+48 l.). Pierwsza z kobiet była mamą tej drugiej. Ciała obu znalazła dwa dni później Dorota F. - siostra Edyty. Zwłoki ofiar były potwornie zmasakrowane. Nosiły ślady pobicia oraz liczne rany cięte i kłute. - Mieliśmy w tym przypadku do czynienia z czymś, co z angielska zwie się "overkill", czyli dosłownie rzecz ujmując, "nadzabijanie". To sytuacja, gdy zabójca zadaje zbyt dużo i zbyt silnych ciosów niż potrzeba, by pozbawić ofiarę życia - tłumaczy prokurator Tomasz Ozimek z częstochowskiej Prokuratury Okręgowej.
Sprawca morderstwa dość długo był nieuchwytny. Po odkryciu zwłok w okolicy przeprowadzono dużą akcję poszukiwawczą, ale mimo wykorzystania dronów, psów i wielu ludzi, nie dała ona rezultatu. Śledczy jednak cierpliwie gromadzili ślady. Jednym z tych, które naprowadziły ich na trop mordercy była szklanka znaleziona w domu ofiar. Pobrane z niej DNA pozwoliło na ustalenie tożsamości sprawcy. Okazał się nim być jeden z sąsiadów Urszuli i Edyty - Rafał O.
Morderca nie miał pojęcia, że w dniu zabójstwa został nagrany na rowerze, jak jechał między domem ofiar a swoim. Śledczy zebrali materiał DNA także z jednośladu. Zgadzał się z tym na szklance. Mężczyzna nie przebywał w Gruszewni, ale to nikogo nie dziwiło. Już od jakiegoś czasu żył w Niemczech, gdzie pracował. I kiedy wrócił na kilka dni w rodzinne strony, został zatrzymany. - Usłyszał zarzuty podwójnego zabójstwa i został aresztowany. Początkowo się przyznał i złożył wyjaśnienia, ale potem zaprzeczył wszystkiemu - opowiada Tomasz Ozimek.
Okoliczności zbrodni są przerażające. Feralnej nocy O. był w gościnie u kobiet. Przy zakrapianej kolacji doszło do kłótni. O co? Tego do teraz nie ustalono. Rafał O. rzucił się najpierw na Edytę. Pobił i skopał ją do nieprzytomności. Potem tak samo zrobił z jej matką Urszulą. Po wszystkim pojechał do swego domu. To jednak nie był koniec. - Po kilku godzinach podejrzany wrócił na miejsce. Zorientował się, że kobiety jeszcze żyją. Wtedy zaczął zadawać im ciosy nożem - opisuje prokurator.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu obu kobiet były poważne urazy głowy, a liczne rany od noża przyczyniły się do wielkiej utraty krwi.
Rafałowi O. grozi dożywocie. W piątek został doprowadzony przed oblicze sądu na swój proces, ale nawet nie usłyszał aktu oskarżenia. Jeden z jego obrońców poprosił o odroczenie rozprawy. Pokreślił, że został wyznaczony do obrony podejrzanego raptem kilka dni wcześniej i nie mógł należycie zapoznać się z aktami sprawy. Sąd zgodził się z jego wnioskiem. Proces ma ruszyć 6 grudnia.