Nie mieli litości dla swojego kolegi. Zabili go, a nadpalone ciało porzucili w lesie
Ojciec został skazany na 12 lat pozbawienia wolności, jego syn musi spędzić za kratami 6 lat. Podczas procesu obaj nawzajem zrzucali na siebie winę. Sąd przyjął jednak, że to po stronie ojca leży większa odpowiedzialność za brutalny mord. Synowi natomiast nadzwyczajnie złagodził karę.
- Sąd wskazał, że w chwili czynu Mariusz G. był młodociany, pod wpływem ojca oraz że się dał sprowokować - tłumaczy prok. Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, która prowadziła śledztwo przeciwko Mariuszowi G. i Mirosławowi G.
Czytaj także: Gdyby żyła, zbliżałaby się do 14. urodzin. Zabójstwo małej Madzi z Sosnowca wstrząsnęło całą Polską
Taki jest finał morderstwa, do którego doszło w Zabrzu w listopadzie 2005 r. To wtedy w lesie przy ul. Srebrnej, nieopodal miejskiego kąpieliska w zabrzańskiej dzielnicy Maciejów spacerowicz natknął się na zmasakrowane zwłoki 50-letniego mężczyzny. Ciało był częściowo rozebrane, nosiło ślady przemocy oraz nosiło ślady podpalenia. Przy denacie nie było żadnych dokumentów, ale po sprawdzeniu odcisków palców udało się dojść, że to Wiesław I.
Śledczy powiązali ofiarę z Mariuszem G., jego ojcem Mirosławem G. oraz Wiesławem Ch. (60 l.). To właśnie u tego ostatniego, w kamienicy przy ul. Pośpiecha pomieszkiwała ofiara mordu. Feralnego dnia, 20 listopada 2005 r., byli też tam Mirosław G. i Mariusz G. W lokalu trwała impreza w najlepsze. W jej trakcie doszło do skatowania Wiesława I. Poszło o żonę Mariusza G. Ojciec Mariusza stwierdził, że Wiesław I. z nią sypia. Wtedy Mariusz zaczął bić ofiarę, a pozostała dwójka ochoczo się do tego włączyła. Mirosław G. skłamał - Wiesław I. nie utrzymywał żadnych stosunków intymnych z żoną Mariusza G. To jednak wystarczyło, by podpity młody mężczyzna zaatakował ofiarę. Dlatego sąd uznał, że Mariusz G. został sprowokowany przez swego ojca.
Wiesław I. został skatowany i uduszony. Potem mężczyźni wywieźli jego ciało do lasu na peryferiach Zabrza, tam wrzucili w parów i podpalili.
Mimo że śledczy ustalili przebieg wydarzeń i trafnie wytypowali sprawców, niewiele brakowało, a oprawcy umknęliby przed sprawiedliwością. Wszyscy trzej podejrzewani dobrze się przygotowali na pytania policjantów i prokuratorów. Uzgodnili zeznania, postarali się, by przedstawić śledczym wiarygodne alibi. Nie zdołano postawić im zarzutów i śledztwo utknęło na lata.
Zmowę udało się złamać dopiero w 2023 r. Podobno mężczyźni zaczęli sypać, gdy okazało się, że mają trafić na badania wariografem. Zatrzymano całą trójkę: Mirosława G. i Mariusza G. oraz Wiesława Ch. Tylko dwaj pierwsi zostali oskarżeni - Wiesław I. nie stanął przed sądem z powodu swej niepoczytalności.
Sprawa gwałtu na żonie Mariusza G. została wyłączona do odrębnego postępowania, ale z powodu przedawnienia została umorzona.