Wychodził tylko do pracy. Dziadek Mateusza H. jest wstrząśniętym tym, co zrobił wnuk
Mateusz H. wynajmował mieszkanie przy ulicy Kużaja od dwóch miesięcy. To chłopak z pobliskiego osiedla. W pobliżu wciąż mieszkają jego dziadkowie, rodzice oraz starszy brat. To, co wydarzyło się w Radzionkowie przed tygodniem, wciąż nie schodzi z ust mieszkańców.
19-letni Mateusz wracał po nocnej zmianie do domu. Na przystanku autobusowym poznał 18-letnią Wiktorię. Dziewczyna wracała z dyskoteki. Nie wiadomo, jak przekonał ją, by pojechała z nim do wynajmowanego mieszkania. Gdy dziewczyna spała, udusił ją cienką linką. Śledczym powiedział, że "musiał udusić, bo tak podpowiadał mu wewnętrzny głos".
Na miejsce zbrodni wrócił w kajdankach w towarzystwie policjantów i prokuratora. Na policyjnym manekinie pokazał śledczym, jak zabił Wiktorię. Najbliżsi Mateusza są wstrząśnięci tym, co wydarzyło się przed tygodniem w Radzionkowie. Jak mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dziadek chłopaka, 19-latek wcześniej mieszkał u drugiej babci. Jego rodzice wyjechali do pracy za granicę. Mężczyzna zapewnia, że jego wnuk zawsze był spokojny i cichy.
- Nie odzywał się za dużo, nie miał kolegów. Dużo czasu spędzał w swoim pokoju. Wychodził tylko do pracy, a gdy wracał, grał na komputerze i z telefonem coś robił - mówił dziadek w rozmowie z "GW".
Sprawę zabójstwa 18-letniej Wiktorii bada Prokuratura Rejonowa w Tarnowskich Górach. Prokurator postawił mu zarzut zabójstwa, a sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu. Jak podkreśla szefowa tarnogórskiej prokuratury, Anna Szymocha-Żak, Mateusz H. będzie musiał przejść badania psychiatryczne, od których będą zależały dalsze kroki śledczych.