Zabójstwo w Borowcach. 52-letni Jacek Jaworek miał zastrzelić swojego brata Janusza (44 l.), jego żonę Justynę (44 l.) i ich syna, 17-leniego Kubę. Jedynym, który ocalał z tej masakry, był 13-letni Gianni. Chłopiec feralnej nocy miał rozmawiać z wnuczką pana Witolda Kościańskiego (56 l.). - Byli na kamerkach, widzieli się. Często ze sobą rozmawiali w ten sposób do późnych godzin nad ranem. Tej nocy było tak samo. Moja wnuczka słyszała, jak się zaczęła awantura. Jacek wrócił z imprezy do domu. Drzwi otworzyła Justyna. Doszło do kłótni. Gianni ściszył rozmowę i się schował. Wszystko słyszeli - opowiada znajomy rodziny. Wedle jego relacji najpierw padły dwa strzały, potem doszło do awantury, a następnie znów usłyszano huk broni palnej. Po pewnym czasie Jacek miał wejść do pokoju Gianniego. Nie zobaczył go, bo 13-latek się schował. Początkowo mówiono, że pod łóżkiem lub w szafie. Ale najprawdopodobniej wybrał kryjówkę pod stertą poduszek. Zabójca pomyślał najpewniej, że najmłodszy z rodziny śpi u kolegów. Potem 52-latek wybiegł z domu. Gianni, kiedy nikt już nie hałasował, wyszedł z pokoju, zobaczył zamordowanego ojca i brata, wydostał się potem przez okno i uciekł do wujka, u którego przebywa do teraz.
Zobacz również: Borowce. Wstrząsająca relacja sąsiada Jacka Jaworka! Co doprowadziło do tragedii?
Gianni pamięta, jak Jacek wykonał egzekucję na jego rodzinie. Miał słyszeć, jak jego mama charczała ranna po pierwszym strzale. Wiele wskazuje na to, że zabójca oddawał kolejne, by dobić ofiary. Kolega 13-latka mówi, że Gianni dzielnie się trzyma. - Nie jest w najgorszym stanie. Jak się nie wspomina o tym, to nie płacze. Dopiero jak zacząłem go o coś pytać, to zaczął płakać - mówi przyjaciel 13-letniego chłopca. Gianni jest pod opieką psychologa.
Czytaj również: Zabójstwo w Borowcach. Była partnerka Jacka Jaworka przerywa milczenie! Wstrząsające wyznanie!