O tej szokującej sprawie pisaliśmy na łamach "Super Expressu" już w kwietniu. Z relacji policjantów w Zabrzu wynikało, że w jednym z mieszkań w zabrzańskiej dzielnicy Makoszowy samodzielnie mieszkało dwoje dzieci: 12-letnia dziewczynka oraz 9-letni chłopiec. Dzieci były przestraszone, zaniedbane i zapłakane.
- Według wstępnych ustaleń matka dzieci pozostawiła je same bez opieki na kilka dni i nie był to pierwszy taki przypadek. Z matką dzieci nie można było nawiązać żadnego kontaktu. Obecny na miejscu dzielnicowy poinformował o całej sytuacji pracowników MOPR-u. Chłopiec i dziewczynka zostali przebadani przez wezwanych na miejsce pracowników służby zdrowia, którzy stwierdzili, że są zdrowe i nie wymagają hospitalizacji - relacjonowali funkcjonariusze.
Dzieci zostały tymczasowo umieszczone w Centrum Wsparcia Kryzysowego Dzieci i Młodzieży.
Teraz sprawa z Zabrza wraca jak bumerang wraz z prokuratorskimi zarzutami dla kobiety. 34-letnia mieszkanka Zabrza, która porzuciła własne dzieci, została doprowadzona do prokuratury przez mundurowych z Komisariatu I Policji w Zabrzu.
- Tam usłyszała zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad swoimi dziećmi oraz porzucenia ich, a przez to narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Zabrzański sąd zdecydował już o zastosowaniu wobec niej środka zapobiegawczego w postaci dozoru policji. Za to, co zrobiła matka grozi kara do 8 lat więzienia.