Na ile te obietnice mają pokrycie w możliwościach sprawczych Solidarnej Polski, to przyszłość pokaże. Przypomnijmy, że mający więcej taki możliwości prezes PiS Jarosław Kaczyński również stawia na górnictwo węglowe. Tymczasem minister sprawiedliwości i prokurator generalny orzekł m.in.: – Polska ma ogromne zasoby węgla, a gdyby nie błędna, ideologiczna polityka Unii Europejskiej, nie musielibyśmy go od nikogo kupować. To polityka, która de facto realizowała porozumienie Niemiec z Rosją Putina i narzucała ją także Polsce… Minister Ziobro uważa, że gdyby nie ta antywęglowa polityka unijna, to inwestowano by w polskie górnictwo. – Gdyby nie to, dzisiaj nie mielibyśmy problemu związanego z drastycznymi wzrostami cen energii i ciepła. Tona węgla kosztowałaby nie 3 tys. zł, ale 900 czy tysiąc złotych. Moglibyśmy też eksportować węgiel…
Czy unijna polityka dekarbonizacji wywołała na światowych rynkach węgla gigantyczne wzrosty jego cen? Polska jest nadal eksporterem węgla, tylko z roku na rok coraz mniej go sprzeedajemy. Zbigniew Ziobro współodpowiedzialnych za brak inwestycji w GWK (górnictwo węgla kamiennego) widzi w rządach (co w jego przypadku jest zrozumiałe) Jerzego Buzka i Donalda Tuska. Poparcie dla „błędnej polityki klimatycznej UE” wyrażał, w opinii polityka, „częściowo także obecny rząd” – mimo sprzeciwu Solidarnej Polski. Mówił także o wpływie polityki handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla (ETS) na koszty ponoszone przez Polaków i Polskę. Przypomnijmy, że rząd Mateusza Morawieckiego zabiega(ł) (bezskutecznie) o zreformowanie tego systemu, który zdaniem ekspertów – nie tylko kibicujących Zjednoczonej Prawicy – stał się spekulacyjny. Lider Solidarnej Polski zapowiedział, wniesienie na Radę Ministrów wniosku o uruchomienie opłacalnych inwestycji w złoża węgla, by „rozwijać nowoczesną energetykę węglową i zapewnić konkurencyjność polskiego przemysłu”. Tyle teraźniejszość. A teraz przypomnijmy sobie, jak w przeszłości politycy obiecywali GWK lepszą przyszłość.
Trzeba jasno powiedzieć, że za rządów Buzka jego wicepremier Janusz Steinhoff przeprowadził tzw. restrukturyzację GWK, po której kopalnie miały stać się rentowne. Stały się, ale tylko niektóre. Spadło wydobycie, zapotrzebowanie na węgiel nie zmalało proporcjonalnie. Z czasem zaczęto je uzupełniać importem. Donald Tusk też obiecywał dobrą przyszłość GWK. Szczególnie przed wyborami. Kopalń ubywało, wydobycie zmniejszało się, import zwiększał się. 18 października 2022 r. podczas konferencji prasowej lider PO/KO powiedział: „Kiedy zdawałem urząd premiera, import rosyjskiego węgla do Polski wynosił 4,9 mln ton. (…). Po 2 latach rządów PiS-u import wzrósł do 13 mln ton rosyjskiego węgla do Polski. Tak było w 2018 roku”. P
Portal demagog.org.pl „wyprostował” opinię Tuska. „W 2014 r., w którym Donald Tusk złożył dymisję z funkcji premiera, import węgla z Rosj wynosił 6,5 mln ton. Z kolei w ostatnim roku rządów PO-PSL sprowadzono z Rosji do Polski 4,9 mln ton węgla. Podobne ilości węgla, jak w 2019 i 2020 r., Polska importowała w latach 2010 i 2011, a więc za rządów PO-PSL. Wówczas do Polski trafiło kolejno 8,1 i 9,3 mln ton węgla”. Przypomnieć należy, że gdy PiS walczyło o powrót do władzy, to Beata Szydło występując przed kopalnią „Makoszowy” w Zabrzu złożyła doniosłe oświadczenie, mówiąc, że gdy PiS będzie rządziło, to „żadna kopalnia nie zostanie zlikwidowana”. Tak tę obietnicę poniekąd skomentował, w rozmowie z „Super Expressem” dr Jerzy Markowski, jedyny z wiceministrów górnictwa, za kadencji którego po 1989 r. nie zamknięto ani jednej kopalni: – Likwidacja kopalń nie zaczęła się za rządów PiS, lecz znacznie wcześniej. W Polsce zlikwidowano 50 kopalń i nie zrobiono tego w ciągu pięciu lat! PiS zlikwidowało kopalnie „Makoszowy”, „Krupiński”… Gdyby one dziś istniały, to na polskim rynku byłoby o 4 mln ton węgla więcej. Po polskiej cenie, a nie wielokrotnie większej importowej. Niestety, poprzednicy PiS robili to co samo. Tak więc niech oni się wzajemnie nie oskarżają winą za likwidację kopalń, bo wszyscy są winni!