Postawili kapliczkę dla wiernych, bo prosił o to proboszcz. Teraz walczą z duchownym w sądach
Wszystko zaczęło się od małej kapliczki, którą tuż po II wojnie światowej postawiła na swoim ogrodzie jedna z rodzin z miejscowości Złożeniec. Lokalni mieszkańcy przychodzili w to miejsce, aby się modlić, ponieważ było zdecydowanie bliżej niż oddalony aż o 8 km Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego w Strzegowej. W latach 70. kapliczkę przekształcono, w konsultacji z proboszczem, w mały kościółek, który miał służyć wiernym do czasu, aż przy cmentarzu w Złożeńcu zostanie wybudowana prawdziwa świątynia. Ale w 2005 r. kapłan zmienił zdanie i postanowił, że mały kościółek rozbuduje, na co nie przystali właściciele posesji. Sprawa skończyła się w sądzie, który przyznał, że kaplica należy się parafii poprzez zasiedzenie. Zgodzili się z tym także inni parafianie, którzy w "kapliczkowej aferze" stanęli po stronie proboszcza. W trakcie trwania sporu właściciele posesji i budynku przez cały czas odprowadzali podatek od tej nieruchomości - kościół nie dołożył do tych opłat nawet złotówki. W 2015 r. sąd w Częstochowie, do którego zwróciła się rodzina, z tego tytułu przyznał im odszkodowanie w wysokości... 240 zł. Rzeczoznawca uzasadnił kwotę odszkodowania tym, że kapliczka położona jest w mało atrakcyjnym miejscu. Rodzina odwołała się od takiej decyzji; w 2019 r. kolejny raz sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Częstochowie, a rodzina nadal oczekuje na rozwiązanie sprawy.
- Mija czas, a my nie możemy się doczekać wyroku. Przecież to stosunkowo prosta sprawa, a nie wielowątkowa sprawa karna, w której trzeba przesłuchać dziesiątki osób, zabrać obszerny materiał dowodowy - mówią w rozmowie z "Wyborczą" właściciele nieruchomości.
Jedyne, co od tej pory udało się uzyskać rodzinie, to opinia biegłego, który uznał, że parafia powinna zapłacić właścicielom ponad 39 tys. zł za okres od 2004 r. do 2015 r. I chociaż kwota nie zadowala w pełni ani rodziny, ani ich pełnomocnika, który złożył zarzuty co do jej wysokości w sądzie, pokrzywdzeni przez parafię mają nadzieję, że jakiekolwiek decyzje w sprawie w końcu zapadną.
ŹRÓDŁO: "Gazeta Wyborcza"