Komisja Europejska w ciągu pierwszych 100 dni roku 2020 przedstawi „Zielony Ład dla Europy” – pierwsze prawo o klimacie. Ile będzie to kosztowało Polskę, to tak dokładnie JESZCZE nie wiadomo. Wiadomo, przynajmniej z danych zaprezentowanych przez europosła Tobiszowskiego, że „Przeciętny koszt zastąpienia jednego miejsca pracy w sektorze węglowym wynosi 270 tys. złotych. Dla samych pracowników PGG to koszt około 54 mld złotych. Razem z pracownikami zatrudnionymi w sektorze okołogórniczym może to zamknąć się kwotą nawet 240 miliardów”. – Nowy program transformacji energetycznej opiera się na ośmiu tezach przyjętych przez przewodniczącą Komisji Europejskiej, Ursulę von der Leyen. Według pierwszego założenia, Unia Europejska ma stać się pierwszym neutralnym dla klimatu kontynentem. Zmniejszenie do 2030 r. emisji dwutlenku węgla o 40 proc, jest niewystarczające. Trzeba ją zmniejszyć o 50-55 proc. do 2030 r.
W tezach przewodniczącej KE zawarte jest także przekształcenie części Europejskiego Banku Inwestycyjnego w Europejski Bank Klimatyczny, uruchomienie w ciągu najbliższych 10 lat inwestycji o wartości biliona euro, wprowadzenie transgranicznego podatku od emisji dwutlenku węgla, aby nie doprowadzać do ucieczki emisji gazów cieplarnianych. Zmiany dotyczyć będą wszystkich sektorów gospodarki; począwszy od lotnictwa po transport morski. Walczący jeszcze nie tak dawno o pozycję górnictwa węgla kamiennego i energetyki węglowej polityk widzi teraz w unijnych rozwiązaniach pozytywy. – Przejście na energetykę wiatrową to także benefity. Dodatkowe PKB w wysokości ponad 60 mld zł przez 10 lat. Wpływy z podatków wyższe o 15 mld zł z tytułu CIT i VAT do 2030 roku. Stworzenie nawet 77 tys. Dodatkowych etatów w całej gospodarce, co jest o tyle znaczące, że transformacja może oznaczać utratę w samym tylko sektorze węglowym około 40 tys. miejsc pracy. Nie może to stać się z dnia na dzień. Dlatego cały proces zmian, musi stopniowy i przemyślany – podkreślił b. wiceminister.
Co to oznacza dla górnictwa węglowego i energetyki węglowej? B. wiceminister gospodarki za czasów rządów SLD-PSL, Jerzy Markowski powiedział nam, że jest to równoznaczne ze zmniejszaniem wydobycia w naszych kopalniach, zastępowanie braków w krajowych dostawach węgla importem i nieunikniony rozwój energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii. Zdaniem eksperta unijne normy emisji dwutlenku węgla dla energetyki węglowej są tak wyśrubowane, że technologicznie nie da się ich spełnić. A europoseł Tobiszowski zaznaczył, że: – Do 2030 r. udział węgla w produkcji energii ma wynosić 50-60 procent, a emisja CO2 ograniczona o 30 procent w stosunku do 1990 r. Węgiel pozostanie elementem stabilizatora systemu – jego zużycie ma wynieść 75 mln t rocznie. Jednak już sam udział w systemie za dziesięć lat ma zmniejszyć się do 56 proc.
Polecany artykuł: