Wczoraj (1 kwietnia) po południu dyżurny policji w Myszkowie otrzymał zgłoszenie, że 43-latek, który przekroczył polsko-niemiecką granicę, nie ma się gdzie podziać. Okazało się, że jego rodzina pochodząca z miejscowości Koziegłowy ne chce go przyjąć do domu z powodu obawy przed koronawirusem. Przez brak ludzkich odruchów policjanci musieli przez 7 godzin pracować w pocie czoła, by znaleźć jakiekolwiek schronienie dla 43-latka. Przypomnijmy, że mężczyzna musiał zgodnie z poleceniem sanepidu na granicy odbyć dwutygodniową kwarantannę. - 43-latek z podróżnymi walizkami pozostał zupełnie sam - dodają policjanci.
Wreszcie udało się znaleźć miejsce, gdzie przyjezdny mężczyzna mógł gościć na stałe. Został przetransportowany do specjalnego ośrodka w Szczyrku. Podobnie miała się sytuacja z bezdomnym 50-latkiem. Pomocy odmówili mu ojciec z Gliwic i matka z Bytomia. On także trafił do Szczyrku, bowiem w Gliwicach, jak i w sąsiednim Zabrzu, nie było już miejsc na kwarantannę. Oba te przypadki pokazują, że w obliczy epidemii trudno przezwyciężyć nie tylko wirusa, ale także ludzką znieczulicę.