Żory: Pawełek nie chodzi i nie mówi. Przerażająca choroba małego chłopca [ZDJĘCIA]

2020-08-27 12:46

Historia 7-letniego Pawła z Żor jest przygnębiająca. Bardzo rzadka choroba genetyczna sprawiła, że jego życie nie jest usłane różami. Chłopiec nie chodzi, nie potrafi samodzielnie stać ani raczkować, nie mówi. Jego mama Kasia robi jednak wszystko, by zapewnić mu szczęśliwe życie. Aby tego dokonać, potrzebna jest pomoc. Sprawdźcie szczegóły!

Żory. 7-letni Pawełek cierpi na szereg chorób, przez które nie chodzi, nie potrafi samodzielnie stać, ani raczkować. Nie mówi. - Jestem jego nogami, rękami, mózgiem. Ustawiczne noszenie go, dźwiganie, schodzenie i wchodzenie po schodach, wsadzanie i wysadzanie z auta, rujnują mój organizm. Pawełek z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, rośnie i waży coraz więcej. Ale ja nie chcę się poddawać: chcę pokazywać Pawełkowi świat. Chciałabym bez zmartwień móc zawieźć synka na terapię, do szpitala i na wizyty lekarskie. Chcę dać Pawełkowi to, czego potrzebuje, ale niektórym rzeczom nie jestem w stanie sama sprostać, dlatego zdecydowałam się na ten apel - mówi pani Kasia, mama chłopca, proszą o pomoc. 

Bardzo rzadka choroba genetyczna sprawia, że życie Pawła nie jest usłane różami. Poznał, czym są ból i cierpienie. - A ja dowiedziałam się jak bardzo boli bezsilność. Choroba Pawełka jest nieuleczalna, ale ja muszę zrobić wszystko, by jego życie było jak najprostsze. W ten sposób zostałam mamą na kilka etatów – jestem opiekunką, terapeutką, lekarką, pielęgniarką, organizatorką. Dziś proszę o pomoc, by życie Pawełka było choć trochę łatwiejsze - mówi pani Kasia. 

Pawełek urodził się jako zdrowe dziecko, ale od samego początku jego zachowanie budziło niepokój. Stale płakał, mocno się prężył, nie rozwijał się prawidłowo. Mając 4 miesiące, został skierowany na rehabilitację. - Wciąż liczyłam, że niedługo coś zmieni się na lepsze, aż do czasu kiedy Pawełek w wieku 6 miesięcy trafił po raz pierwszy na oddział neurologii z powodu radykalnego cofnięcia w rozwoju oraz podejrzenia padaczki. W grudniu 2015 roku zapadła wreszcie diagnoza – choroba mitochondrialna, czyli deficyt dehydrogenazy kwasu pirogronowego - relacjonuje mama chłopca. 

W organizmie Pawła komórki nie mają zapewnionej odpowiedniej ilości energii, aby normalnie się rozwijać i pełnić swoje zadania. W ten sposób Pawełek jest znacznie opóźniony ruchowo i intelektualnie. Jest bardzo wiotki, ma słabe napięcie mięśniowe, hipermleczanemię, neuropatię słuchową, stopy końsko-szpotawe. Nie chodzi, nie potrafi samodzielnie stać ani raczkować. Dodatkowo chłopiec nie mówi.

- Trzy lata temu zrezygnowałam z pracy, aby móc opiekować się synkiem. Jest mi przykro, że nie mogę samodzielnie zadbać o nasze finanse, ale nie mam wyjścia. Nie mogę zostawić Pawełka samego – potrzebuje mnie 24 godziny na dobę. Jest jeszcze jedno: utrudnienia związane z mieszkaniem i przemieszczaniem się - mówi pani Kasia. - Mieszkamy na 2. piętrze w bloku bez windy. Do klatki prowadzą schody – nie ma podjazdu. 7 lat dźwigania, przenoszenia, podnoszenia syna również odbiło się na moim zdrowiu. Mam obecnie dolegliwości z układem kostnym. Lekarz stwierdził u mnie nadwyrężenia spowodowane zbyt dużym obciążeniem: kolan, bioder, kręgosłupa, miednicy. Dochodzi też do urazów dłoni. Systematycznie mam przykurcze na linii kręgosłupa szyjnego, piersiowego i lędźwiowego, które przykuwają mnie łóżka na 2 dni. Dobija mnie to, bo Pawełek z roku na rok staje się coraz cięższy - dodaje.  

Większość czynności związanych z opieką i wychowaniem dziecka spoczywa na matce chłopca, co jest dużym wyzwaniem, więc kiedy ona choruje, jest naprawdę bardzo ciężko. - Posiadamy 18-letni samochód, który ustawicznie się psuje. Wsadzanie dziecka do niskiego auta jest dla mnie trudne – mój kręgosłup tego nie wytrzymuje. A już kompletnie niemożliwe jest wsadzenie lub wyciągnięcie specjalistycznego wózka do/z bagażnika, bez pomocy osoby trzeciej - mówi pani Kasia. 

Dalej relacjonuje tak: "Wszystko biorę w swoje ręce, bo jeśli nie ja, to nikt inny nie pomoże Pawełkowi. I tym razem postanowiłam znaleźć sposób na zebranie środków na zakup specjalistycznego samochodu dostosowanego do potrzeb Pawełka. Myślę o samochodzie używanym, kilkuletnim. Dzięki temu będziemy mogli bez problemów docierać na liczne wizyty lekarskie, pobyty szpitalne, terapie oddalone od miejscowości, w której mieszkamy".

- Chciałabym móc swobodnie wjechać i wyjechać z wózkiem z synem do auta po platformie. Chciałabym móc nie prosić się innych osób, aby pomogli mi włożyć czy wyciągnąć wózek, chciałabym móc nie nosić i dźwigać syna. Chciałabym zadbać o swoje zdrowie. Bo jeśli ja się rozłożę, to kto będzie zajmował się Pawełkiem? - pyta mama chłopca. 

Aby pomóc chłopcu, wystarczy wejść tutaj: 7-letni Pawełek z Żor

Kradzież skarbonki z kaplicy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają