Brutalne zabójstwo w Chałupkach wstrząsnęło całą Polską
Ciało 45-letniego Grzegorza S. zostało znalezione 5 kwietnia ubiegłego roku pod mostem granicznym nad Odrą. Mężczyzna, znany w Chałupkach z dość beztroskiego stylu życia, zginął w makabryczny sposób, roztrzaskując się o kamienną podstawę filaru przeprawy. Początkowo spekulowano, że Grzegorz S. spadł z mostu po pijanemu. Szybko jednak okazało się, że prawda jest znacznie bardziej mroczna.
Młodzi mężczyźni odpowiadają za zabójstwo
Policja ustaliła, że Grzegorz S. feralnego dnia był w towarzystwie Tobiasza B., Jakuba K. i Marcina B. Cała czwórka piła alkohol, najpierw w parku po polskiej stronie, a potem w czeskim Boguminie. W pewnym momencie Marcin B. opuścił towarzystwo. Jak zeznał w sądzie, wrócił do mieszkania Grzegorza S., zjadł zupę i zasnął. Rano, gdy się obudził, Grzegorza nie było.
- Rano się zbudziłem, ale Grzegorza nie było. To jednak nie było nic dziwnego. Już wcześniej zdarzało się, że Grzegorz nie wracał na noc do domu - mówił w sądzie znajomy zamordowanego mężczyzny.
Czytaj także: Bestialsko zrzucili Grzegorza z mostu. Tobiasz i Kuba nie mieli litości dla kolegi
Zdaniem prokuratury, Tobiasz B. i Jakub K. po powrocie z Czechów, na moście pokłócili się z Grzegorzem S. Następnie, wykorzystując swoją przewagę fizyczną, zrzucili go z mostu. Obaj mężczyźni zostali zatrzymani i tymczasowo aresztowani. Straszna prawda wyszła na jaw rankiem następnego dnia.
W sądzie zeznawała mama Jakuba K. Przyznała, że jej syn feralnego dnia popijał alkohol.
- Był wypity, widziałam w reku puszkę piwa. "Oczka" mu się świeciły, ale nie zataczał się i był z nim logiczny kontakt - mówiła Alicja K..
Później matka pokłóciła się z synem, a on wyszedł z domu i spotkał się z Tobiaszem. Natomiast matka Jakuba pojechała na nockę do pracy. Przyjechała do domu nad ranem i położyła się spać.
- Zbudziły mnie wyjące syreny na głównej ulicy - zeznała kobieta. - Na mój telefon zadzwonił dzielnicowy. Spytał czy Jakub jest w domu. Powiedziałam, że tak. Za chwile dzielnicowy przyjechał w towarzystwie innych policjantów. Zatrzymali Jakuba - dodawała Alicja K.
Dopiero wówczas kobieta dowiedziała się, że w Odrze znaleziono ciało Grzegorza S., i że w sprawę może być zamieszany jej syn. - Gdy dowiedziałam się, że syn był wtedy w towarzystwie Tobiasza, to aż mnie głowa rozbolała. Wcześniej próbowałam synowi przegadać, żeby nie miał z nim kontaktu. To bardzo specyficzny chłopak. Miał założoną niebieską kartę, bo kiedyś pobiła brata - mówiła matka Jakuba.
Alicja F. t podkreśliła też, że jej syn nigdy nie bywał agresywny i nie zrobiłby nikomu krzywdy. Dodała, że do 16 roku życia się rehabilitował i do dziś nie jest całkowicie sprawny. - Pewne czynności, które innym przychodzą szybko i łatwo, jemu jest trudno zrobić. Potrafi je wykonać, lecz musi to robić wolno i ostrożnie. Jest spowolniony. Chodzi i biega, ale w dziwny sposób, inny - przekonywała matka.
