Święto Trzech Króli to inaczej epifania (objawienie) Jezusa Chrystusa wszystkim narodom. W krajach naszego obszaru kulturowego obchodzi się Trzech Króli już od ok. tysiąca siedmiuset lat. Trzech Króli kończyło - jeszcze do niedawna, czyli do początku XX wieku - obchodzone "święte wieczory", które rozpoczynała Wigila Bożego Narodzenia.
W owe wieczory ściśle przestrzegana była zasada, by nikt po zachodzie słońca nie pracował z użyciem ostrych narzędzi, zwłaszcza nie prządł, nie motał przedziwa i nie szył. Mówiono, że "kto w te wieczory przędzie i mota, będą mu wilki motały w oborze". Czas po zmierzchu spędzało się na śpiewaniu pieśni, opowiadaniu starych baśni, wzajemnych odwiedzinach i innych rozrywkach domowych.
Każdy z "dwunastu pustych dni" od Wigilii aż do Trzech Króli wieścił pogodę na kolejny miesiąc roku. "Gdy Trzy Króle pogodą obdarzą, nie zasypiaj ranków, gospodarzu", mówi się do dziś w niektórych regionach Polski. Święcone, jak i teraz, w kościołach było kadzidło i złoto, jako symbol darów, złożonych Dzieciątku przez mędrców ze Wschodu. Poświęconym kadzidłem (skłądającym się z żywicy i niekiedy - okruchów bursztynu), okadzane były następnie domy i obejścia, aby uchronić je od nieszczęść i uroków.
ZOBACZ: Wielki orszak Trech Króli w Warszawie
Kredę święci się "dopiero" od 400 lat. Taką kredą właśnie pisało się na drzwiach inicjały "K+M+B" i cyfry danego roku. Co to oznacza? Kacper, Melchior i Baltazar. Ale też skrót od łacińskiego brzmienia "Niech Chrystus błogosławi ten dom". Kredą znaczone też były pozostałe budynki gospodarstw i dworów, znacząc krzyżykami ich naroża, by uchronić się od złych duchów.
Poza kadzidłęm, złotem i kredą w kościołach święcono też w Trzech Króli pieniądze, medaliki, pierścionki a zwłaszcza wodę, która miała dzięki temu wielką moc. Święconą w Trzech Króli wodę trzymało się w domach, a na przedwiośniu wieszało się w konarach drzew owocowych, by uchronić je przed ostatnimi przymrozkami lub - w tym samym celu - stawiało między wschodzącym zbożem.
W Trzech Króli do szopek w kościołach wstawiano figurki trzech mędrców, w dworach służba i czeladź otrzymywała upominki, bo ostatni ze świętych wieczorów był "wieczorem szczodrym". Upominki dostawały też dzieci i często - pleban, czyli proboszcz wiejskiej parafii. Między nowym rokiem a Trzema Królami domy w miastach i na wsiach obchodzili kolędnicy - herody. Co jadało się w przeddzień (wigilię) Trzech Króli? Domownicy spotykali się przy tradycyjnych, gorących pierogach z serem, albo "sójkach" - pieczonych w piecu chlebowym bułkach drożdzowych z nadzienim z marchwi, kapusty lub buraków i jaglanej kaszy.
SPRAWDŹ: Wszystko o Trzech Króli w se.pl
Bardzo popularnym, zwłaszcza przed pięciuset laty, zwyczajem było wybieranie "migdałowego króla". Na zakończenie wystrawnej kolacji podawano placek lub tort migdałowy z jednym migdałem w środku. Komu ów migdał się trafił, wyprawiał dla wszystkich w zapusty taneczną zabawę. Goście dostawali czasem "ciasto rogate", czyli, jakbyśmy to dziś powiedzieli - rogale; w jednym był migdał. Czasem, zwłaszcza na Mazowszu, podawano dwie patery z ciastem - jedną dla pań, osobną dla panów. W obu znajdowało się po jednym migdale. Tak wybierano królewską, migdałową parę. Ze zwyczajami tymi na pewno ma coś wspólnego powiedzenie "migdalić się", bowiem i wróżby co do rychłego zamążpójścia łatwo było ze znalezienia migdału czynić.
Opr. na podstawie "Polskie tradycje świąteczne" Hanny Szymanderskiej