Widok starszej pani lub pana idących po ulicy z chodzikiem staje się częścią polskiego krajobrazu. U nas, podobnie jak w większości europejskich państw, też więcej ludzi umiera, niż się rodzi. Implikacja tego stanu rzeczy jest prosta: liczba wymagających troski seniorów stanie się problemem nie do zignorowania dla służby zdrowia, systemu opieki społecznej, wreszcie dla ich bliskich.
Kiedy starość dopadała człowieka w wielopokoleniowej i wielodzietnej rodzinie, zawsze obok był ktoś, kto mógł go wesprzeć. Współczesna rodzina to ona, on, może dziecko. Sytuacja zmienia się diametralnie. A seniorzy żyją dłużej, więc jesteśmy im długo potrzebni. Jak pogodzić często całodobową opiekę nad osobami w ciężkim stanie z pracą, troską o własne zdrowie i zwyczajnie z brakiem sił, bo im starsi nasi rodzice, tym my nie młodsi? To kwadratura koła, równanie nie do ułożenia. Zwłaszcza gdy wiekowi matka czy ojciec cierpią na dolegliwości, które zagrażają ich bezpieczeństwu. A do czego prowadzą te rozważania? To jasne – do domów spokojnej starości. Nie zawsze są to złe miejsca, ale mają się nijak do obrazu starości kształtowanego przez popkulturę.
Sama zaśmiewałam się, oglądając serial Grace i Frankie z cudownymi Jane Fondą i Lily Tomlin. Obie panie trafiają do domu opieki (i oczywiście z niego uciekają). Co to są za luksusy! Designerskie pokoje, wykrochmalone obrusy w jadalni, oczko wodne, przystojni pielęgniarze. Bardziej spa niż miejsce, gdzie starsi ludzie żegnają się z życiem. Każdy chciałby tam zamieszkać. Na szczęście nie jest też do końca zgodny z prawdą film O wszystko zadbam (angielski tytuł I care a lot) z Rosamundą Pike. Grana przez nią nieuczciwa opiekunka pozbawia starszych ludzi majątku. Ale to nie jest fikcja. Niestety.
O takich skrajnych sytuacjach słyszymy też w Polsce... Co jakiś czas mediami wstrząsają doniesienia o krzywdzie, jaka spotyka bezbronnych staruszków oddanych pod opiekę obcych. Głośna była sprawa Marka N. Wykorzystując fakt, że do jego placówki trafiali ludzie samotni, nawet bezdomni, pozbawieni opieki rodziny, pozwalał im umierać z zaniedbania. Czy po przeczytaniu o tym chciałabym powierzyć kogoś bliskiego instytucji zajmującej się seniorami? Niekoniecznie. A jeśli już, sprawdziłabym ją trzy razy i byłabym wyjątkowo czujna.
Polecany artykuł:
Domy dla seniorów zaczęłam odwiedzać jeszcze przed pandemią. Wchodziłam jako dziennikarka zbierająca materiał do książki, ale też incognito, szukając opieki dla wujka. Widziałam miejsca, w których mieszkają zadowoleni seniorzy, ale też takie, gdzie dzieje im się krzywda. Poznałam opiekunów, którzy mimo trudnej pracy i niskiego wynagrodzenia czują misję. I takich, którzy – podając chorym leki w nadmiernych ilościach – zapewniają sobie spokój. Zaglądałam do pokoi, stołówek, łazienek. Rozmawiałam z mieszkańcami, pracownikami, rodzinami pensjonariuszy. Wreszcie ekspertami od starości. Zrobiłam wszystko, żeby zgłębić ten temat. Potem domy z powodu pandemii zamknięto. Kiedy do nich wróciłam, ze zdziwieniem odkryłam, że poza ostrzejszymi procedurami sanitarnymi niewiele się w nich zmieniło.
Dziś już wiem, że nie ma jednej prawdy o domach opieki. Czy to zło konieczne, czy najlepsze rozwiązanie, przekonamy się, kiedy sami staniemy przed wyborem, jak zorganizować opiekę nad starzejącymi się rodzicami. Zajmiemy się nimi czy powierzymy ich przygotowanym – miejmy nadzieję – do tego instytucjom. Najlepiej byłoby „oddać matkę w dobre ręce”. Tylko jak to zrobić?
Książka „Oddam matkę w dobre ręce” dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na vivelo.pl, jak też w wersji e-book m.in. na empik, virtualo, woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl.