Czy zdrada to nasz chleb powszedni?
Natasza Socha: Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach można tak powiedzieć. Zdrady istniały od zawsze, tyle że dziś zdradzanie jest łatwiejsze do wykrycia. Częściej się o tym mówi. Kiedyś trzeba było najpierw kogoś poznać, np. na imprezie, wyjeździe albo ktoś kogoś nam przedstawił. Dawniej romans zaczynał się od wymiany spojrzeń, spotkań, wszystko toczyło się dużo wolniej. Zdarzały się również typowe zdrady – np. na wyjazdach służbowych. Przygody na jedną noc, o których większość pewnie wolała zapomnieć już następnego poranka.
Odkąd mamy łatwiejszy dostęp do Internetu, świat się zmienił. W erze Tindera i innych podobnych mu portali, zdrada jest rzeczywiście naszym chlebem powszednim. Jakiś czas temu przygotowując się do jednej z wcześniejszych książek, sprawdzałam liczbę takich stron. Jest nieprawdopodobna. Większość skoncentrowana wyłącznie na seksie. Ludzie korzystają z nich w konkretnym celu, a robią to z różnych powodów. Albo w małżeństwie im coś nie wychodzi, albo jedna strona ma większe wymagania, albo komuś znudziła się stabilizacja życiowa i szuka adrenaliny. Ktoś inny natomiast chciałby zobaczyć, jak to jest, kiedy człowiek ma dwa życia i musi się maskować. Tych portali jest zatrważająca liczba. Nawet sama zalogowałam się na jednym z nich, żeby zobaczyć, na jakiej zasadzie działają.
Czy takie aplikacje pomagają zdradzać?
Pyta pani, co tam odkryłam? Otóż przede wszystkim bardzo konkretne propozycje spotkań, wszystkie w jednym celu. Komunikacja odbywa się bez kwiatków, serduszek, romantycznych historii, opowieści o tym, że ja lubię zachody słońca, a on wschody księżyca. Tutaj jest konkretnie i na temat. Ludzie wpisują w status – jestem wolna, ale szukam przygód, jestem mężatką, ale z różnych powodów chcę się z kimś spotkać, jestem w związku nieformalnym. Wydaje mi się, że tego typu portale niesamowicie ułatwiły zdradzanie. Skontaktowałam się z nawet niektórymi osobami, a one chętnie opowiedziały mi swoje historie. Oczywiście anonimowo.
W książce "Zemsta. Agencja rozbitych serc" zdradzają mężczyźni, a w realu?
Prawie pół na pół. Kiedy mówimy o zdradzie, często dopowiadamy sobie, że to domena mężczyzn. Kiedy wzięłam udział w eksperymencie i zalogowałam się na portalu randkowym, zobaczyłam wiele aktywnych kobiet przyznających, że są poligamiczne. Owszem, zdradzamy i to wcale nie rzadziej niż mężczyźni. Jesteśmy za to o wiele bardziej dyskretne, wyważamy ryzyko i zdecydowanie lepiej kłamiemy – to moje spostrzeżenia.
Dlaczego zdradzamy?
Osoby, z którymi rozmawiałam, podkreślały, że w pewien sposób odzyskiwały w ten sposób kontrolę nad własnym życiem. Małżeństwo często ogranicza drugiego człowieka. Najczęściej mówi się, że ogranicza kobiety, ale tu okazywało się, że również mężczyzn. Wracając do kobiet, często odgórnie zostaje im narzucona rola dobrej, zaradnej żony, przykładnej matki, nikt nie pyta, jak ona się z tym czuje, czy czasem chciałaby zrobić coś tylko dla siebie. Romans to zupełnie inna przestrzeń, w której można zaistnieć od nowa. Być tym, kim się chce, trochę nakłamać, nawymyślać, stworzyć siebie na nowo. To swoista ucieczka przed nijakością, nudą, jakimś takim małżeńskim smutkiem. To pokazuje, że zdrada tak naprawdę jest często wołaniem o uwagę. Nie zawsze bierze się tylko z czyjegoś kaprysu albo mody. I to dotyczy obu stron.
Podtytuł książki brzmi – zemsta. Myśli Pani, że zranione serce potrzebuje zemsty?
Pewnie każdy z nas miał w swoim życiu taki moment, kiedy wydarzyło się coś nie po naszej myśli, ktoś wyrządził nam jakąś przykrość, zdradził, oszukał, czy w jakikolwiek inny sposób zranił. Czy naszą pierwszą reakcją nie jest właśnie ta myśl, że kiedyś się zemścimy? Doprowadzimy do tego, że ta osoba będzie cierpiała tak samo jak my w danej chwili? To jest odruch. Możliwości są dwie - albo ktoś wybierze drogę zemsty, myśląc: "Nie spocznę, dopóki się nie odegram", albo po jakimś czasie, kiedy emocje opadną, a my zaczynamy sobie trochę lepiej radzić z rzeczywistością, pojawia się kolejna myśl, że ta zemsta nie jest już nam do niczego potrzebna. W "Domu marionetek", książce mówiącej stricte o manipulacji i zemście przytoczyłam powiedzenie, iż „człowiek, który chce się zemścić, musi sobie przygotować dwa groby”. Jeden dla tej osoby, na której chce się zemścić, a drugi dla siebie samego.
Zemsta nas zabija?
Ona nas zjada. Może sprawić, że tak się na niej skupimy, tam mocno zakręcimy i będziemy myśleli tylko o niej, że przestaniemy zauważać wszystko inne wokół. Przekreślimy w ten sposób całe nasze normalne życie. Bywa, że w zranieniu coraz bardziej się nakręcamy, czasami w myślach dodajemy sytuacje, które nie miały miejsca, bo rozpamiętujemy czyjeś raniące słowa i dopowiadamy ten urwany dialog w głowie. Zapętlamy pytania: "Jak mogłam z kimś takim być? Jak on mógł tak mnie skrzywdzić? ". Dzielimy się swoim bólem z przyjaciółmi, znajomymi, a oni często utwierdzają nas w tym naszym spojrzeniu na sytuację. Nie znają historii od drugiej strony, a zawsze taka jest. Rzadko kiedy ktoś powie – słuchaj, wiem, że jest ci ciężko, ale teraz powiedzmy sobie, jak było faktycznie, zróbmy listę plusów i minusów i zobaczmy, gdzie leży prawda.
To trudne, od przyjaciół oczekujemy tego, że będą stali murem po naszej stronie.
A prawda, jak to zwykle bywa, leży pośrodku. Nam się wydaje, że ta osoba, która cierpi, potrzebuje takiego właśnie bezwarunkowego wsparcia. Chce z naszych ust usłyszeć: "Tak on był świnią, szują, oszustem". Musimy mieć jednak świadomość, że w ten sposób tylko utwierdzamy kogoś w przekonaniu, że zemsta jest koniecznością i może stać się czymś najważniejszym w naszym życiu. Tymczasem w którymś momencie powinniśmy po prostu odpuścić.
Od 23 marca książka "Zemsta. Agencja rozbitych serc", dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na www.wiemiwybieram.pl, jak też w wersji e-book m.in. na woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl. Wydawnictwo Harde zaprasza na stronę www.harde.se.pl oraz na Facebook.com i Instagram - @hardewydawnictwo.