Ed Sheeran tę książkę połknął: „Przeczytałem tę książkę w jeden dzień i od pierwszego akapitu pokochałem. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz w niej kilka szalonych historii, które rozbawią Cię lub wzruszą” – napisał. Jesteście ciekawi, przeczytajcie fragment:
[...] Zapewne będziecie się zastanawiali, co w tej książce jest prawdą, a co ściemą. Powiem wam, że jakieś osiemdziesiąt procent tej historii wydarzyło się naprawdę. Dwadzieścia procent to ściema. A jak wiemy, życie bywa niezłą ściemniarą. Sto procent byłoby prawdą, ale pojawiła się ona, osoba, która zaczęła mi tę książkę poprawiać, naprawiać... No dobra – pomyślałem – co dwie głowy, to nie jedna. Powiedziała, że musi mnie trochę ugładzić. Więc dałem się trochę przez nią zagłaskać.
Otworzyła mnie jak puszkę sardynek. I nie, że śmierdzi, ale ukazała moją wrażliwą stronę.
Zacząłem pisać tę książkę, gdy wybuchła pandemia. Potem odłożyłem ją do szuflady. A potem spotkałem ją... Może trochę wpieprzyła się do mojej historii. Bo wszystko miało wyglądać inaczej, ale w sumie jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Gdyby nie sploty różnych okoliczności, na pewno byśmy się nie spotkali. Kolejny szczęśliwy przypadek, czyli jak całe moje życie. Mówię do niej, że to przeznaczenie, a ona wtedy mnie opieprza, żebym skończył z tym głupawym pseudo-new-age’em. Zaprosiła mnie i Mattię na rozmowę. I... miała zapewne nadzieję, że nasze drogi się rozejdą, ale gdy dowiedzieliśmy się, że jest pisarką, wysłałem jej tę książkę. Gwiazda jak gwiazda, popełniła tak zwany ghosting i zlała moją wiadomość. Nawet nie raczyła ściągnąć mojej powieści z WeTransfera. Gdy napisałem do Gabi dwa tygodnie później, czy przeczytała, odpisała: „Ooo, sorry, nie ściągnęłam jej”. Wiedziałem, że tego nie zrobiła, bo link już dawno wygasł. Pomyślałem sobie: Dobra typiara, za kogo ona się uważa? Wysłałem jej link jeszcze raz, na co ona odpowiedziała, że OK, ale zacznie czytać w grudniu, a mieliśmy początek listopada. W końcu łaskawie ją przeczytała i napisała: „To jest naprawdę dobre. Trzeba będzie trochę pozmieniać, ale jest dobre”. A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Mówię do niej Gabisz, a ona do mnie Eliaszku, co mnie trochę irytuje, bo czuję się jakbym był uczniem, a ona stała nade mną z linijką. Kontroluje moją pracę, jakby bała się, że coś spierdolę, a ja się naprawdę staram i przykładam do tego projektu. Ten projekt to prawdziwa książka. Ale tak serio, to się bardzo lubimy, chociaż niekiedy wkurwiamy się na siebie... Częściej ona na mnie. Ale tylko niekiedy. Nie napiszę więcej, bo nie chcę dram. A serio, to nadajemy na podobnych falach. Wznosimy się na nich i opadamy. Ale dobrze nam z tym. Spotykamy się w jakichś fancy warszawskich kawiarniach, piszemy i gadamy o życiu. I powiem wam, że fajnie mieć takiego swojego człowieka, z którym można sobie pogadać.
Któregoś dnia ona powiedziała:
Opowiem ci, dlaczego w oczach mam
Kilka łez i dużo starych ran
Zapomnijmy, że istnieje czas
Jeszcze jeden moment i wszystko ci opowiem...[1].
Wiedziałem, że mi nie opowie. Zgrywa twardzielkę, chociaż jest takim samym wrażliwcem jak ja... To ja jej się zwierzałem. Lubimy podobne filmy i książki, i śmiać się lubimy. Czasem nie czaję jej żartów, ale cieszę się, że ona nie czai francuskiego, więc mogę ją obgadywać. Ale nie robię tego. Raz się na mnie śmiertelnie obraziła, bo wykasowałem jej fragment z tej książki.
Nie zrobiła mi karczemnej awantury, na którą czekałem, po prostu zaczęła mnie ignorować. Tylko że wiem, jaka jest, wystarczy ją rozśmieszyć i koniec focha. Oboje nie lubimy nudnych spotkań. Nie możemy się doczekać, by z nich uciec. Ale pracę nad tą książką bardzo lubimy.
Bo to wszystko jest takie prawdziwe. Ta opowieść i nasza znajomość.
A wracając do ściem... Życie artystów to kreacja. To ściema na ściemie. Wymyślona historia, która musi być opowiedziana tak, żeby była klikalna, a ty żebyś stał się rozpoznawalny. Znam całą masę artystów, którzy tworzą chłam tylko dla hajsu. I powiem wam, że na polskim rynku jest ich około osiemdziesięciu procent. Każdy zaczynał w jakimś gównie, w randomowym programiku, wypuścił książkę, która została napisana pod publikę, wydał piosenkę, która była radiowa. Piosenka musi być „radiowa”. Przyjaźnie w tym pseudoartystycznym światku są jak robaczywe jabłka: piękne na zewnątrz, a w środku zgnilizna. Pokazać się z kimś, kto ma zasięgi. Wystąpić w wyreżyserowanym programie.
Opowiem wam o naszych początkach w Polsce.
Jesteśmy profesjonalnymi muzykami. Dla mnie słowo „profesjonalista” oznacza kogoś, kto nie tylko ma specjalistyczną wiedzę i umiejętności w swojej dziedzinie, lecz także podchodzi do swojej pracy z dużym zaangażowaniem. Udaje nam się opłacić czynsz pieniędzmi uzyskanymi z pracy naszych strun głosowych (bardziej ze strun głosowych mojego brata i mojego genialnego pisania piosenek). Mogę teraz pomyśleć o ponad dziesięciu latach wysiłków, aby przebić się na szczyt.
Z własnego doświadczenia wiem, żeby nigdy nie ufać nikomu, kto pracuje tylko dla pieniędzy, bo kiedy przyjdzie co do czego, zawsze zrobi cię w chuja. Tak, nie bójmy się wulgaryzmów. Popełniliśmy z Mattią sporo błędów w ocenie zaufania do osób, z którymi współpracowaliśmy, i ostatecznie straciliśmy LATA (nie dni, a lata) naszej kariery. I czasem sobie myślisz, że uczysz się na błędach, rozwijasz się na podstawie poprzednich niepowodzeń, ale nic z tych rzeczy. Ponieważ sposobów na utratę zaufania jest nieskończenie wiele. Jesteś człowiekiem, masz uczucia w stosunku do osób, z którymi pracujesz. Wszystko jest bajką, dopóki wróżka nie okazuje się wiedźmą. Wszyscy walczą o pieniądze, a jeśli to ty generujesz zyski, przygotuj się na bycie rozrywanym.
Żeby dostać się na szczyt, czasem potrzebny jest szczęśliwy splot zdarzeń.
Znaleźć się we właściwym miejscu i czasie i zostać odkrytym zdarza się tylko niektórym muzykom. Gdybyśmy musieli zawęzić to do liczb i statystyk, tych, którym udało się dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności zostać topowym artystą, jest bardzo niewielu w porównaniu z tymi, którzy są wytrwali. Nasza podróż muzyczna przebiegała kamienistą drogą pod górę, którą szliśmy we mgle. A wokół nas tańczyły małpy, które chciały jak najwięcej na nas ugrać.
[1] Fragment tekstu piosenki Igi Jaworskiej Twarzą w twarz.
[...]
Elie Rosinski. Współzałożyciel zespołu BeMy (wraz ze swoim bratem Mattią), perkusista, autor tekstów i kompozytor. Występował na stadionach, wspierając takich artystów jak Ed Sheeran i Maroon 5. Został wyróżniony nominacją do nagrody muzycznej Fryderyk. Łączy w swojej twórczości polskie i francuskie nurty. Znany jest z nieustającego dobrego humoru oraz miłości do życia.
Gabriela Gargaś. Uwielbiana przez czytelniczki autorka bestsellerowych, poruszających powieści obyczajowych. Inicjatorka antologii opowiadań Każdego dnia, z której zysk został przekazany Fundacji Marka Kamińskiego wspierającej dzieci dotknięte nieuleczalnymi chorobami. W Radiu Eska prowadzi podcast Jak baba z chłopem. Indywidualistka chodząca własnymi ścieżkami. Lubi mocną kawę i mocne doznania, wyrzuty adrenaliny, wschody słońca, piwonie oraz mężczyzn z poczuciem humoru.
Książka „Be My” Elie Rosinski & Gabriela Gargaś dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na vivelo.pl, jak też w wersji e-book m.in. na empik, virtualo, woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl.