W "10 plagach…" ochlapany krwią zostaje premier. Polityk w bryzgach sztucznej krwi to obrazek, który aż nazbyt dobrze znamy z mediów. Prowadzi pan własny dziennik podobnych zdarzeń ze świata polityki, z których można stworzyć political-fiction?
Robert Kilen: Mam bardzo dobrą pamięć, a w niej wiele zdarzeń z udziałem polityków, które rozgrywały się w przestrzeni medialnej w minionych latach. Czasem skandalicznych i na pewno bulwersujących. One pomogły mi tworzyć fabułę książki, ale niczego sobie nie zapisuję. Czytelnicy mogą się nie doszukiwać w "10 plagach…" istniejących realnie postaci z polskiej sceny politycznej, natomiast klimat polityki tej krajowej i nie tylko, jest zachowany. Do stworzenia tego uniwersum współczesnego świata, inspirowały mnie wydarzenia z pierwszych stron gazet i serwisów telewizyjnych.
Jest Pan absolwentem dziennikarstwa, człowiekiem związanym z mediami od lat, pana świadomość jest dużo większa niż wielu czytelników. "10 plag…" dostarcza świetnej rozrywki, myśli Pan, że przy okazji może otworzyć komuś oczy na mechanizmy świata polityki?
Myślę, że tak. Wyjaśniam, jak coś się może odbywać poza kamerami. Wiele zależy oczywiście od temperamentu polityków, ale zróbmy takie założenie, że każdy polityk jest owładnięty żądzą władzy. To jest podstawowy cel. Modelką zostaje się dlatego, że jest się zgrabną, piękną dziewczyną i chce się pokazać innym. Zostać miss kraju albo nawet miss świata. Natomiast politykiem zostaje człowiek, który chce rządzić. Z różnych powodów, bo władza go pociąga, bo chce coś zmienić, poprawić życie ludzi i wydaje mu się, że to potrafi. W zależności od cech charakteru postępuje we właściwy sobie sposób. Moja wicepremier z „10 plag” jest osobą bezwzględną, która po trupach idzie do celu. Zadaję nawet w książce pytanie – czy człowiek, który w ten sposób buduje karierę, jest dobrym wyborem dla kraju?
Jest nim?
Każdy musi odpowiedzieć sobie sam, zinterpretować zachowanie. To nie jest to moją rolą. Uważam, że tacy ludzie, jak premier z "10 plag…", który jest spokojniejszą osobowością, ma większe zadatki na męża stanu, ale żyjemy w takich czasach, że być może mężowie stanu nie są w stanie wygrać z drapieżnymi politykami. Fabuły nie zdradzę, ale być może rzeczywiście ludzie niezwiązani z mediami i polityką, którzy sięgną po "10 plag…" dostaną nową perspektywę na to, co dzieje się po wyłączeniu kamer i mikrofonów.
Przenikanie się świata polityki i mediów jest faktem. Co to za związek – zdrowy, czy toksyczny?
Nie jestem specjalistą od związków (śmiech). Jeśli chodzi o związek przyczynowo skutkowy, to niewątpliwie świat mediów jest uzależniony od polityki. Podobnie jak politycy od dziennikarzy. Czy toksyczny? W pewien sposób na pewno. Może być zdrowy, jeśli każdy zna swoją rolę. Dziennikarz ma relacjonować wydarzenia, nie opowiadając się po żadnej ze stron. Choć każdy myśli subiektywnie, bycie obiektywnym jest trudne. Ważne, by pozostawiać odbiorcę bez narzucania mu swojej interpretacji. Jeżeli polityk wkręca, mówiąc kolokwialnie, podpuszcza dziennikarza, stosując ten zabieg w celu walki politycznej, by pogrążyć konkurenta, wykorzystując w ten sposób dziennikarza, to jest to związek toksyczny. Jeśli obie strony zachowują się fair, trwa symbioza i wtedy toksyczny nie jest.
Polityka i media tworzą czasami coś, co można nazwać reality show. Pamiętam takie obrazki, Putin umorusany sadzą wydaje strażakom w lesie polecenia jak gasić pożar.
Nie musimy zaglądać za wschodnią granicę. To się dzieje w Polsce, Niemczech, po drugiej stronie Atlantyku. To wpływ świata mediów, 20 lat temu oglądaliśmy pierwszą edycję reality show. Big Brother pokazał nam, że można wykreować każdego człowieka na gwiazdę, jeśli odpowiednio często i w odpowiednich warunkach się go pokazuje. Świat polityki sięgnął po tego typu narzędzie. Politycy chcę być widziani jak zwykli ludzie, a nie ktoś żyjący ponad ich głowami. Uwiarygodnić, że są tacy sami. Kto to mówił, Gomułka albo Gierek: Ja jestem z tej samej gliny ulepiony, towarzysze. Dokładnie to samo robią dziś politycy. Przekonują nas, że są takimi samymi ludźmi jak wyborcy, a nie tymi, co jedzą ośmiorniczki.
Pewien wysoki rangą niemiecki polityk dekadę temu odmówił wzięcia udziału w talk-show argumentując to mocnym zdaniem: media psują demokrację. Co Pan na to?
Nie zgadzam się zupełnie z tym zdaniem. Świat się zmienia i media się zmieniają. Są coraz bardziej demokratyczne. Był czas, kiedy mieliśmy w Polsce tylko jedno źródło informacji, podzielone na dwa kanały. Potem doszły dwa kolejne, tworząc tzw. wielką czwórkę. Dziś ludzie czerpią informacje z wielu różnych źródeł. Są też media społecznościowe, Twitter, Facebook. Ten pan, który odmówił wzięcia udziału w talk show, się pomylił. Powtórzę to, media nie psują demokracji. Bywa, że wspierają ją, czasem w formie mniej poważnej, nawet rozrywkowej.
W "10 plagach…" mamy polityczny szantaż, grę wzajemnych zależności, pokazane starcia frakcji w jednej partii. Świetnie się to czyta. Zdradzi Pan, po co sam ostatnio sięgnął?
Skończyłem dwie nowe książki bardzo lubianych przeze mnie pisarzy. Znakomitą Harlana Cobena i Lee Childa, która niestety była słaba, zbyt prosta, schematyczna. Niczym odcinanie kuponów od wcześniejszej twórczości, a ja wymagam od pisarza, żeby kreował nowe światy. Zatem jedną jestem oczarowany drugą rozczarowany i bardzo ciekawy, co czytelnicy powiedzą o "10 plag. Mówią na nią Furia".
Książka "10 plag. Mówią na nią Furia" Roberta Kilena dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na www.wiemiwybieram.pl, jak też w wersji e-book m.in. na woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl. Wydawnictwo Harde zaprasza na stronę www.harde.se.pl oraz na Facebook.com i Instagram - @hardewydawnictwo.