Główną postacią powieści jest Lena, która po wielu latach wraca do rodzinnej posiadłości malowniczo położonej na wyspie. Śmierć dziadka Alberta przynosi głęboką traumę, ale także początek nowego rozdziału w życiu całej rodziny. Lena z rosnącą fascynacją odkrywa sekrety młodości swego dziadka, więźnia niemieckiego obozu, który zaryzykował wszystkim, by wyprowadzić ukochaną Żydówkę z Auschwitz.
Fragment książki „Kochankowie z Auschwitz” Magdaleny Adaszewskiej
[…]
– Jestem Jan.
– A ja Sara.
– Wiem.
– Wiesz?
– Tak. I przepraszam.
– Za co?
– Że rozmawiamy dopiero tutaj.
– To nie twoja wina.
Nie pytałem. O nic nie pytałem. Uznałem, że jeśli zechce, opowie mi sama. Być może nigdy nie będzie gotowa mówić, a może opowie mi przy następnym widzeniu. Nie to zresztą było ważne. Modliłem się o to, żebyśmy przeżyli. Kombinowałem, jak mogłem, by ją zobaczyć i nikomu nie podpaść. Starałem się wywiązywać ze swoich prac i obowiązków bez zarzutu. Robiłem wszystko, by nikt z żandarmów nie nabrał jakichkolwiek podejrzeń.
Mijając się gdzieś w ciągu dnia, wymienialiśmy spojrzenia. Kilka słów powiedzianych w przelocie, za barakiem, w magazynach, było świętem. Mówiliśmy szybko i skrótami. Jakby stale nas ktoś gonił. Trudne to były spotkania i w normalnym świecie niepojęte. By móc się z nią spotykać na dłużej, uczyłem się obozowego życia od tych, którzy dobrze sobie radzili. Już pierwszego dnia odkryłem, że szansę mają ci, którzy nauczyli się obozowego elementarza i kombinowania. Postanowiłem wziąć z nich przykład. Nie znałem się na uprawianiu roślin i warzyw, ale załatwiłem sobie pracę przy kopaniu rowów, utwardzaniu drogi i pielęgnacji ogródka, dzięki czemu zawsze mogłem wsunąć do kieszeni jakieś warzywo. Robiłem wszystko, by nie zostać przydzielonym do komanda, gdzie praca była ponad ludzkie siły i polegała na dźwiganiu głazów albo podkładów kolejowych.
Naśladując innych, uczyłem się symulować pracę. Robić wrażenie, że wykonuje się ciężkie czynności – ale tylko wtedy, gdy jest się pod ostrzałem spojrzeń. Udawać, że jest się zdrowym, silnym, zawsze w formie. Szybko się zorientowałem, kto bije mocniej, zadaje śmiertelne ciosy. Kogo mam unikać i co robić, by nie zwracać na siebie uwagi. Jak organizować sobie dodatkowe jedzenie, lekarstwa, nawet coś ciepłego do okrycia. Nauczyłem się wymiany ziemniaka na zupę, zupy na chleb. Wszystkie te triki przydały mi się, by dzięki przekupywaniu kapo móc się spotykać z Sarą.
Zdobywałem papierosy i wsuwałem mu do kieszeni, by udawał, że o niczym nie wie i nie widzi, gdy z nią rozmawiam. Czasem stał na czatach ktoś z moich kolegów, współwięźniów i ostrzegał, gdy tylko zbliżał się ktoś z SS. Z czasem mieliśmy swoje miejsce. W niedużym pomieszczeniu, składzie na ubrania. Kradliśmy kilka chwil dla siebie. W pośpiechu opowiadaliśmy sobie o życiu albo siedzieliśmy w milczeniu przytuleni.
Biedna była ta nasza miłość. Nie taka, jaką znacie. Skromna. Cicha. Upokorzona. Tak. Kochałem ją. Dziewczynę w pasiaku z ogoloną głową i ciałem pogryzionym przez wszy. Była dla mnie wszystkim. Choć Auschwitz to nie było miejsce do kochania. Miłość zrodziła w mojej głowie myśl. Jeszcze się jej bałem, ale zacząłem sobie wyobrażać nas wolnych, jak leżymy na trawie, ona z głową na moim ramieniu i patrzymy w gwiazdy.
Zapragnąłem przeżyć chwile, które zabrała nam wojna. Zaplanować dzień. Przeżywać to wszystko, o czym próbowałem nie pamiętać, by mniej bolało. Doświadczyć szczęścia. Odnaleźć własną młodość. Tu mogłem jedynie ją pogrzebać. Nie miałem pojęcia, jak tego dokonam. Lecz ta myśl nie dawała mi spokoju. Uczepiłem się jej pazurami. Sara na razie o niczym nie wiedziała. Nie wtajemniczałem jej, żeby jej nie przestraszyć. Zdawałem sobie sprawę, że muszę wszystko zaplanować, opracować każdy szczegół, by mój plan mógł się powieść. Postanowiłem zrobić wszystko, by razem z Sarą uciec z obozu zagłady.
[…]
Książka „Kochankowie z Auschwitz” Magdaleny Adaszewskiej dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na vivelo.pl, jak też w wersji e-book m.in. na empik, virtualo, woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl.