Notuje Pan w pamięci doniesienia o zbrodniach, śledzi takie realne okrucieństwo, które się nam na co dzień wydarza?
Robert Ostaszewski: Od jak jakiegoś czasu staram się takich rzeczy nie śledzić. Jeden z moich kumpli dostał wyrok 25 lat za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo to skomplikowana sprawa, dla mnie było to mocne, poruszające doświadczenie. Kolega, z którym się spotykałem, rozmawiałem, piłem wódkę, zrobił coś potwornego. Byłem obok osoby, która okazała się być zdolna do skrajnego okrucieństwa. To sytuacja trudna do ogarnięcia.
Pewnie też skrajne emocje. Co się bardziej sprawdza w pisaniu kryminałów: chłodna analiza czy właśnie petarda emocji?
Myślę, że większość kryminałów konstruowana jest na chłodno, sam tak robię. Obmyślam plan, który później w większym lub mniejszym stopniu realizuję. Większość z nas, piszących kryminały, w których opowiada krwawe, złe i naładowane złymi emocjami historie, w taki sposób się od nich dystansuje. Myślę, że gdybyśmy pozwalali ponosić się emocjom, za bardzo wczuwali, to po drugiej, kolejnej książce przyszłoby wypalenie. Druga strona medalu jest taka, że czytelnicy chcą właśnie takich krwawych historii. Niestety. Sam takiego krwawego pisania niespecjalnie chcę. Co potwierdza ten zbiór opowiadań, który znalazł się w antologii "Zimno, zimniej, zbrodnia". Miałem przywilej zapraszanie autorów i autorek. Staraliśmy się nie epatować zbrodnią.
Czy pisarza korci czasem, żeby jego bohater popełnił zbrodnię doskonałą? Istnieje taka?
Projektuję historie, w których zbrodnia, kiedykolwiek by to miało nastąpić, choćby i po latach, ale zostanie rozliczona. Być może zdarzają się w życiu zbrodnie doskonałe, myślę, że w kryminałach nie ma na nie miejsca. W kryminałach chodzi o taką prostą zależność, żeby zło zostało ukarane. To jest pewien schemat, ale i kwestia niepisanej umowy z czytelnikiem.
Kiedy wymyślam historie kryminalne, chodzi mi o to, żeby czytelnika zaskoczyć. Staram się, żeby czytelnik do ostatniej strony, do samego końca nie wiedział, co i jak się wydarzy. Cała proza kryminalna opiera się na zagadce.
Bywa, że złoczyńcy Panu żal? Czy sprawiedliwość jest zawsze jedyną słuszną drogą?
Zdarzają się takie książki, w których złoczyńca jest sympatyczny. To co prawda nie książka, a serial, ale tytułowy Dexter, to gość maksymalnie zły, a jednak mu kibicujemy, nieprawdaż? Czasami jest tak, że w powieści czy opowiadaniu kryminalnym ta nuta sympatii jest potrzebna, żeby złoczyńców, ludzi czyniących zło, tak przedstawić, żeby nie byli po prostu ohydni.
Skoro już o tym mowa, najohydniejsza zbrodnia, to?
Myślę, że gwałt. Właśnie o tym jest moje opowiadanie ze zbioru "Zimno, zimniej, zbrodnia". Zadawanie śmierci jest oczywiście czymś obrzydliwym i strasznym, ale gwałt zostawia kobietę ze złem, które po samym akcie wciąż jeszcze trwa wokół niej. Naznacza jej myśli i ciało. Chciałem pokazać, jak taka sytuacja niszczy.
Żyjemy w kraju, w którym prawo dryfuje w kierunku coraz bardziej restrykcyjnych zakazów aborcji. Odebrać zgwałconej kobiecie prawo do takiej decyzji, to brzmi dramatycznie, a niedługo możemy żyć w takim świecie.
Tak, trzeba o tym mówić. To nie jest być może oczywiste, że mówi o tym mężczyzna. Nie mam osobistych doświadczeń, na szczęście żadna z bliskich mi kobiet nie została zgwałcona, ale mam na tyle empatii, że potrafię postawić się w takiej sytuacji.
Czym ofiara musi sobie zasłużyć na swój los?
Nie musi, czasami po prostu przez przypadek jest się w złym miejscu, złym czasie. I tyle. Większość zbrodni w naszym kraju, aż 95 procent, to tak zwane zbrodnie po polsku. Popełniane w afekcie, po pijaku, w emocjach. W moich książkach opisuję zbrodnie, które są dobrze zaplanowane, albo wynikają z tego, że ktoś ma jakiś poważny problem ze światem. Przez zbrodnię próbuje ten problem rozwiązać. Pisząc kryminał, układając akcję zbrodni, muszę wymyślić coś innego niż to, co najczęściej wydarza w realnym świecie. To trochę ściema, a trochę pokazywanie, że czyha na wszystkich nas sporo zagrożeń i powinniśmy być czujni.
Człowiek człowiekowi wilkiem – na tej sentencji opiera Pan swoje opowiadanie. Ma Pan w sobie dużą nieufność do ludzi?
Myślę, że wszyscy, którzy tę historię przeczytają, zgodzą się, że tak właśnie jest, jak to opisuję. Narasta w nas agresja, coraz częściej brak jest wzajemnego zrozumienia, empatii w codziennym życiu. Między innymi o tym jest "Wadera", oprócz tego, że oczywiście jest też o miłości. Trudnej miłości.
Powie Pan coś na zachętę dla czytelniczek i czytelników?
Opowiadam o tym, że, czasami podejmujemy decyzje, które okazują się błędne. Choćbyśmy robili coś z absolutną czułością i przekonaniem, że robimy dobrze, w efekcie wychodzi źle. Mogę zdradzić, że w tym opowiadaniu pojawiają się bohaterowie z dwóch cykli moich powieści. Konrad Rowicki, z tak zwanej serii ciechanowskiej i Renata Łukowska z serii śląskiej. Spotykają się, kochają i generalnie trwa sielanka. Część czytelników ich uwielbia, druga zdecydowanie nie. No cóż, bywają wk……..y.
Jaki był klucz zapraszania autorek i autorów do antologii?
Zaproszenie przyjęli autorzy, których cenię. Pisarze kryminalni posiadający własny styl. Mnóstwo jest kryminałów pisanych tak zwanym stylem zero, który jest nierozpoznawalny. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że wszyscy, którzy znaleźli się w tej antologii, mają swój wyraźny styl pisania. Być może dla części odbiorców to nieistotne, ale dla mnie pisanie kryminałów jest sztuką. Autorzy zbioru "Zimno, zimniej, zbrodnia" zdecydowanie uprawiają sztukę kryminalną.
Książka "Zimno, zimniej, zbrodnia" dostępna jest w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na www.wiemiwybieram.pl, jak też w wersji e-book m.in. na woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl. Wydawnictwo Harde zaprasza na stronę www.harde.se.pl oraz na Facebook.com i Instagram - @hardewydawnictwo.