Marek Grechuta, który podbił Polskę niesamowitym głosem i bardzo poetyckimi tekstami piosenek, z wykształcenia był... architektem. Nie pracował jednak w zawodzie, a dzięki wielkiemu talentowi szybko stał jednym z najbardziej popularnych muzyków w kraju. Mało kto jednak wie, że artysta od wielu lat walczył z chorobą psychiczną, która utrudniała mu codzienne funkcjonowania. Z tego powodu Grechuta przerywał próby oraz koncerty, co wiele osób uważało za dowody na problemy alkoholowe piosenkarza. Kolejnym ciosem dla artysty było zaginięcie syna, który w 1999 roku wyruszył na pieszą pielgrzymkę do Hiszpanii. Zrozpaczona rodzina wzięła nawet udział w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Łukasz Grechuta szczęśliwie odnalazł się po dwóch latach od zaginięcia. Przebywał we Włoszech. - Marek Grechuta nigdy nie podniósł się po tym ciosie, od tego momentu jego choroba była coraz bardziej widoczna. Zdarzało się, że opowiadał znajomym, że budzi się, podchodzi do syna i widzi, że ma kwadratową głowę. I to całkiem na poważnie tak twierdził. Wszyscy byli przerażeni jego zachowaniem - opowiada Sławomir Koper, historyk, autor książki "Wybrańcy losu. Cena sławy". Więcej w materiale wideo.

i