To one organizowały rodzinne życie, były żonami, muzami, powierniczkami, kochankami, kucharkami, a często też pielęgniarkami troszczącymi się o swoich mężczyzn do ostatnich chwil ich życia. Na co dzień widziały nie tylko boskość wielkich literatów, ale również ich słabości, dziwactwa i lęki. Wspierały w chwilach niepowodzeń. Leczyły z depresji. Wybaczały kaprysy, złe humory, pijaństwo. Zapominały o romansach i homoseksualnych skłonnościach. Opiekowały się dziećmi. Rezygnowały ze swoich ambicji zawodowych i artystycznych, porzucały plany i nadzieje. Bez nich być może nigdy nie ujrzelibyśmy wspaniałych dzieł literatury.
Warto poznać nazwiska żon literackich bogów. Warto poznać ich losy. Sławomir Koper przedstawia ukochane żony Sławomira Mrożka – Marię Obrembę i Susanie Osorio, Janinę Dłuską primo voto Cękalską i Carol Thigpen – żony Czesława Miłosza, Jadwigę z Unrugów, żonę Witkacego, która z pożogi wojennej ocaliła jego spuściznę literacką, Ann z domu Lilpop Iwaszkiewiczową, Marie-Ritę Labrosse – asystentkę i żonę Witolda Gombrowicza oraz znakomitą kuratorkę jego literackich dzieł.
Jak wyglądało ich pierwsze spotkanie? Zajrzyjmy do książki Sławomira Kopra "Żony bogów. Muzy wielkich literatów" od Wydawnictwa Harde.
Maria-Rita była młodsza od Gombrowicza o 31 lat. Urodziła się w Pierrefonds pod Montrealem i pochodziła z francuskojęzycznej rodziny rolników. Jej pasją była literatura francuska, którą studiowała na uniwersytecie w Montrealu, a następnie na paryskiej Sorbonie. Na uniwersytecie w Aix-en-Provence rozpoczęła przygotowywanie doktoratu o twórczości Colette, jednak praca ta szła bardzo powoli. Wówczas promotor zaproponował jej pobyt w dawnym klasztorze cystersów w Royaumont pod Paryżem. Od lat działało tam Międzynarodowe Centrum Kulturalne słynące ze znakomitych warunków do pracy twórczej.
I rzeczywiście – trudno wyobrazić sobie miejsce, które bardziej sprzyjałoby twórczości literackiej. Pochodzące z XIII wieku opactwo zachowało się w idealnym stanie. Surowe, przepiękne średniowieczne wnętrza, urokliwy park ze stawami. W takim miejscu nie trzeba szukać koncentracji i natchnienia, bo zdolność pisania przychodzi sama.
Założyciel Międzynarodowego Centrum Kulturalnego, zamożny przemysłowiec Henry Goüin, doskonale wiedział, czego potrzeba ludziom kultury. Royaumont było miejscem spotkań ludzi nauki i sztuki z całego świata, organizowano tam również koncerty muzyczne, które szybko zdobyły powszechne uznanie. Dla zawodowych literatów powstało tutaj coś w rodzaju domu pracy twórczej, który odwiedzali także studenci i doktoranci, a jednym z takich gości była Maria-Rita. Właśnie tutaj poznała Witolda Gombrowicza, co całkowicie odmieniło jej życie.
60-letni pisarz znajdował się wówczas w fatalnym stanie psychicznym i fizycznym. Zdruzgotany atakami polskiej prasy zarzucającej mu zdradę interesów narodowych powrócił z rocznego stypendium w Berlinie Zachodnim i w Royaumont usiłował odzyskać formę. Zawsze był słabego zdrowia, chorował na astmę, miał problemy z sercem, ale w Berlinie dopadła go jeszcze depresja, z którą nie potrafił się uporać.
Rita nie mogła nie zwrócić na niego uwagi. Wprawdzie wtedy nie znała jeszcze jego utworów, ale Gombrowicza nie sposób było nie zauważyć. Zgodnie z miejscowym obyczajem wszyscy przebywający w opactwie jedli wspólne posiłki, co dla Witolda było znakomitą okazją do prowokacji, które zawsze uwielbiał.
"[…] uderzyło mnie w nim naigrywanie się, czasami ironiczne, a czasami nawet bardzo ostre, z kobiet – wspominał eseista Guy de Bosschère. – Chodziło głównie o kobiety-profesorów czy wykładowców na uniwersytetach. Gdy tylko zabrały głos, z miejsca bezlitośnie je tępił. Młodsze nie przejmowały się tym tak bardzo, ale starsze panie często się obrażały albo pytały, nic nie rozumiejąc: »O co chodzi temu człowiekowi?«. Zdarzało mu się bronić jakiejś racji, a chwilę później argumentować błyskotliwie opinie całkowicie przeciwstawne. […] Rozmowy Witolda z tymi kobietami […] przypominały skecze. One nie zdawały sobie sprawy, że jest to gra, traktowały jego słowa poważnie, przyjmowały je, prawie zawsze, jako osobistą zniewagę" [...].
W Royaumont Gombrowicz wydawał się raczej »człowiekiem z zewnątrz« – wspominała Rita po latach – znanym nie tyle z racji swej twórczości, ile agresywności. Ta jego agresywność spodobała mi się od pierwszego dnia. […] Lubiłam, kiedy bezlitośnie i po dziecinnemu atakował uszczypliwie paryskich intelektualistów. Bojaźliwa i z kompleksami, sama nie śmiałabym się odezwać, ale kiedy Gombrowicz prowokował ich, mówiąc przez nos z obcym akcentem, byłam zachwycona i po cichu brałam jego stronę"
Homoseksualizm Witolda Gombrowicza nie był w środowisku literackim tajemnicą. Dlatego dużym zaskoczeniem było to, że w 1968 roku ożenił się on ze swoją asystentką, Marią-Ritą Labrosse. Kilka miesięcy później zmarł, a wdowa została wykonawczynią jego testamentu literackiego. Po latach zdecydowała się też opublikować intymny dziennik męża, uważając, że wszyscy mają prawo znać prawdę o Gombrowiczu.
12 stycznia nakładem Wydawnictwa Harde ukaże się książka Sławomira Kopra "Żony bogów. Muzy wielkich literatów". Portret żon wybitnych polskich pisarzy i fascynująca opowieść o ich wspólnym życiu. Książka dostępna będzie w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na www.wiemiwybieram.pl/harde, jak też w wersji e-book m.in. na woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl. Zapraszamy na stronę wydawnictwa www. harde.se.pl oraz na Facebook.com i Instagram - @hardewydawnictwo.