Dr Jekyll i Mr Hyde to o Panu? Awanturuje się w urzędach, w restauracjach wykłóca o lepszą pizzę. Opowie mi Pan o agresji?
Janusz Onufrowicz: No cóż. Już mniej się awanturuję (śmiech), ale fakt. Muszę się przyznać, że w pewnym momencie życia zauważyłem, że szybciej załatwia się sprawy, nie jak jestem miły, tylko kiedy jestem niemiły, ale to bardziej były zagrywki aktorskie, żeby coś osiągnąć. Prawdziwą złość mam na to, że ten świat jest taki, jaki jest. Teoretycznie, żyjemy w kulturze chrześcijańskiej, ale to jest karykatura chrześcijaństwa. Albo ja inne ewangelie czytałem. Otaczający nas świat nie jest współczujący, piękny ani wyrozumiały. Bywa. Czasami tylko. Od dzieciństwa wmawia się nam: bądź dobry dla ludzi, a świat odpłaci ci tym samym.
Tymczasem?
Tymczasem dorastamy i okazuje się, że chciwość jest dobra, kłamstwo i oszustwo jest usprawiedliwione, i nawet da się wytłumaczyć zabijanie. W przykazaniach jest napisane konkretnie "Nie zabijaj", ale cywilizacja zaczęła interpretować prosty nakaz po swojemu. Nie zabijaj, no, chyba żeby to i owo i tamto i owamto… I mamy świat wyrosły teoretycznie z tradycji chrześcijańskiej, w którym nadal handluje się ludźmi, wciąż istnieje wyzysk, Afryka głoduje, trwa kolonizacja, wybuchają wojny i ludzie się mordują. Ci, którzy rządzą, mają wszystko gdzieś, bo chodzi tylko o władzę. I wtedy w człowieku może urosnąć złość.
Zaczynam rozumieć, dlaczego pański bohater, Fiodor Gralecki jest gliną, który często sam wymierza sprawiedliwość i jest przy tym bezlitośnie brutalny.
Człowiek bywa bezradny wobec różnych systemów, które są nad nami. Państwo, religie, korporacje. Sądy nie zawsze radzą sobie z wymierzaniem sprawiedliwości, nie zawsze radzą sobie też demokracje i człowiek zostaje z tą zalegającą wewnątrz złością. Nie przepadam za tą częścią mnie. Jak to ludzie mówią – mam krótki lont. Wybucham czasami. Natomiast szybko łagodnieję, przepraszam i już jestem do rany przyłóż (śmiech).
Dobrze umieć okazywać emocje. Pan je wspaniale wpisał w książkę. "Szczątki. Kod 148: morderstwo" są energetyczną bombą.
Czyli, że co? (śmiech) Niby że noszę taką bombę w sobie? Proszę mi wierzyć, że w życiu taka wewnętrzna złość jest uczuciem, które wypala od środka. To negatywna energia, niszcząca. Pracuję nad sobą, żeby nie nosić takiego ciężaru. Te mroczniejsze strony mi się we mnie nie podobają, ale jeżeli ciągle jesteśmy w wątku kontaktów z ludźmi, to cóż – to jest akcja i reakcja. Jeżeli trafiam na rozmówcę, który jest miły i uprzejmy, to z uśmiechem załatwiam sprawę. I wielokrotnie mi się to udało. Za to, kiedy trafiam na urzędniczy, albo korporacyjny beton, nie mam momentu zawahania. Bywam szorstki, a nawet bezczelny. Tak jak mówiłem, potrafię się po aktorsku nakręcić. Zagrać.
Działa?
Działało (śmiech). Bo tak jak mówię, pracuję nad sobą.
Mówi Pan z taką emocją. Co jest dziś bliższe Pana duszy granie czy pisanie?
Marzenia o pisaniu i próby pisania były wcześniejsze niż aktorstwo. Moje pisanie zaczęło się już w liceum, później przyszła szkoła aktorska i aktorstwo zdominowało czas i myśli. A teraz mam nadzieję, znalazłem taką równowagę, żeby moja życiowa droga skupiała się jednocześnie wokół pisania i występowania. Jeśli chodzi o to pierwsze, pisałem nawet dzwonki do telefonów i dialogi dla prowadzących imprezy. Z kolei występowanie to nie tylko telewizja, film i teatr, ale też poprowadzenie imprezy, dubbing, opowiadanie dowcipów, albo przeczytanie wiersza na jakiejś imprezie. Myślę, że aktorstwo jest moją miłością, tak samo, jak pisanie. To są dwie rzeczy, które chciałbym robić do końca życia. Tego się trzymam.
To recepta na szczęście?
Kiedy stołek ma trzy nogi, wiadomo, że będzie stabilny na każdej powierzchni. Tak samo jest ze szczęściem, musi mieć trzy nogi. Występowanie i pisanie to jest jedna noga tego stołka, który nazywa się szczęściem. Praca. Druga noga to zdrowie, a trzecia życie prywatne, czyli innymi słowy, miłość. Między innymi dlatego mój bohater jest trochę zakapiorem, ale na pewno da się o nim powiedzieć jedno, że cholernie mocno kocha.
Co to znaczy, że ktoś cholernie kocha?
Moim zdaniem Fiodor Gralecki jest romantyczny (śmiech). Byłby w stanie zabić za swoją kobietę, ale też nie stawia jej żadnych granic, nie zadaje pytań – biorę cię taką, jaka jesteś – czy to nie jest odruch bezwarunkowej miłości?
Romantyczny? To mnie pan zaskoczył. Partnerka Fiodora regularnie znika z domu, ma alkoholowe ciągi, dzieje się tam wiele, a on o nic nie pyta… Jej zachowanie jest okrutne wobec niego, nawet przemocowe…
Jestem tak zanurzony w tej historii, że już straciłem dystans. Dla mnie ta historia jest po prostu konsekwentna. Nie myślę o tym, że ona może się komuś wydać okrutna czy przerażająca. Być może straciłem również obiektywność, co do tego związku, ale wydaje mi się, że, hmm… jest nawet romantycznie (śmiech). Ta książka to momentami romans.
Ja mówię: ociekający krwią kryminał. Pan dodaje: romans. Chyba bardziej nie mogliśmy zachęcić do sięgnięcia po "Szczątki. Kod 148: morderstwo".
Mój bohater jest brutalny, ma w sobie dużo gniewu. Za nim lata pracy w policji, podczas których napatrzył się na różne rzeczy. Rozładowuje złość po swojemu. Jest takim trochę Batmanem.
Dziewczyny zaczną wzdychać. Myśli Pan, że wszyscy jesteśmy tak pokaleczeni w życiu, jak Gralecki?
Nie, tylko po co pisać o niepokaleczonych?
"Szczątki…"są jakimś rodzajem odreagowania?
Moim? Czy dla czytelnika? (śmiech) Mogą być. Sztuka, a w tym przypadku literatura, ułatwia różnego rodzaju odreagowanie. Nagromadzenie różnych emocji w opowieści może pomóc odreagować czytelnikowi. "Szczątki…" dla mnie też są emocjonalną historią. Pojawiła się ona w mojej głowie i domagała wyjścia na światło dzienne.
Kogo Pan czyta?
Z Polskich autorów kryminałów: Miłoszewski (red. Zygmunt), Krajewski (red. Marek), którego bardzo lubię za plastykę opowieści, czytałem też Bondę (red. Katarzynę) – z mieszanymi uczuciami – znam Chmielarza (red. Wojciecha). Pasuje mi skandynawski kryminał. Bardzo lubię Nesbo (red. Jo), Lackbergową (red. Camilla Lackberg) i mógłbym tak wymieniać jeszcze z dziesięć nazwisk, albo więcej (śmiech) Bo jeszcze Amerykanie. Nieśmiertelna Agatha Christie, Conan Doyle, Poe. A ostatnio zainteresował mnie świetny Włoch – Carrisi (red. Donato). Jest też Steven King. Z którym mam problem. (śmiech)
To ciekawe…
Uważam, że pisze długie i nudne książki, ale jakoś dziwnie, znam chyba prawie wszystkie (śmiech). Muszę jednak zrobić zastrzeżenie, że większość z nich odsłuchałem w audiobookach. Chyba nie chciałbym mu już poświęcić takiego naprawdę wolnego czasu, żeby usiąść, nic nie robić i tylko czytać te cegły (śmiech). Z całym szacunkiem. Za to jadąc autem, połknąłem dużo jego książek. Bardzo go szanuję, jego książki są naprawdę solidne i klimatyczne. Ma też racje w swoich wypowiedziach o teorii pisania. Mówi o tym, że autor tylko zapisuje historię, a ona opowiada się właściwie sama. Ja się z tym zgadzam. Czegoś takiego doświadczyłem przy pisaniu "Szczątek…"
To jest ten magiczny flow?
Musiałem się pilnować, żeby nie zrobić ze "Szczątek…" – "Gwiezdnych wojen", w głowie rozgrywały mi się pojedynki helikopterów, rozpisywałem spektakularne strzelaniny w powietrzu, na ziemi. Wybuchy. Oczami wyobraźni widziałem jakieś szalone pościgi, rozwalone wesołe miasteczko albo aquapark (śmiech), ale wewnętrzna logika tej historii nie pozwoliła mi wykorzystać tych pomysłów. Musiało być bardziej kameralnie.
O autorze: Janusz Onufrowicz, aktor teatralny, filmowy i telewizyjny. Znany z seriali "Złotopolscy", "M jak miłość" czy "Miodowe lata". Od ponad dwudziestu lat tworzy teksty piosenek – m.in. dla Kuby Badacha, Ewy Bem, Kayah, De Mono, Sławka Uniatowskiego, Tatiany Okupnik, Zbigniewa Wodeckiego. Pisze scenariusze filmowe, dialogi dla konferansjerów, skecze, monologi kabaretowe – współtworzył program kabaretowy Cezarego Pazury i Piotra Bałtroczyka. Na deski sceniczne trafiły sztuki jego autorstwa: "Korporacja" i "Lany poniedziałek", grane z powodzeniem w całej Polsce. Wydał powieść dla dzieci "Margo – niebezpieczna wyspa". "Szczątki. Kod 148: morderstwo" to jego debiut kryminalny.
Książka "Szczątki. Kod 148: morderstwo", Janusza Onufrowicza od 13 kwietnia dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na www.wiemiwybieram.pl, jak też w wersji e-book m.in. na woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl. Wydawnictwo Harde zaprasza na stronę www.harde.se.pl oraz na Facebook.com i Instagram - @hardewydawnictwo.