Alek Rogoziński nie krył tego: – Muszę się przyznać, że podczas przygotowań do pisania "Skradzionego klejnotu" nie raz przeżywałem zaskoczenie – wyznał. – Kiedy przyszło do opisywania postaci Króla Słońce, panującego w barokowej Francji Ludwika XIV, okazało się, że monarcha był prawie bezzębny. Królowa Marysieńka podobnie a, do tego skrywała łysą głowę pod peruką.
Chociaż uwielbiam historię, zwłaszcza historię Polski, uleciał mi gdzieś ten fakt, że Marysieńka miała tak poważne problemy. Chorowała na – jak się to wówczas mówiło – chorobę wstydliwą. Anglicy nazywali ją francuską. Francuzi, angielską, a Rosjanie – polską. Chodziło o syfilis, jedną z poważnych chorób wenerycznych. Marysieńka została nią zarażona w bardzo młodym wieku przez Jana Zamoyskiego, swojego, mocno starszego, męża, który był, co tu kryć, rozpustnikiem. Leczenie sprawiło, że wcześnie straciła włosy, miała ubytki w uzębieniu. Dlatego też nosiła peruki i zasłaniała swoją piękną twarz wachlarzem.
Siadając do "Skradzionego klejnotu" nie wiedziałem, co tak naprawdę mnie czeka. Chciałem opisać cudowną królową, okazało się, że była przepiękna, ale nie miała dwóch tak przecież ważnych atrybutów urody, czyli włosów i zębów. W pierwszym odruchu pomyślałem: jakoś ją przerobię. Chwilę później przyszła myśl, by jednak wykorzystać ten udokumentowany historyczny aspekt. Niech fakt, że można swoje mankamenty ukryć, jak Marysieńka zasłaniająca twarz wachlarzem, będzie integralną częścią książki. Wkomponowałem to w fabułę, w jej najważniejszy wątek kryminalny. Więcej teraz nie zdradzę, jak i tego co jest prawdą historyczną, a co delikatnym zmyśleniem.
Bawiłem się tym i do tej zabawy zapraszam Czytelniczki i Czytelników "Skradzionego klejnotu". Przeglądałem albumy o XVII wiecznej architekturze, dużo czytałem o modzie, kulinariach. W ubiegłym roku ukazała się książka "Warszawa da się zjeść", Pawła Płaczka. W niej smakowicie przedstawiony jest historyczny rys kulinarny naszej stolicy. Wystarczyło otworzyć tę książkę, przeczytać kilka felietonów popatrzeć na parę potraw, by się zainspirować. Przyznaję, że miałem przyjemność obserwować powstawanie tej książki, kilku takich dań, z XVII i XVIII wieku, mogłem spróbować. Doprawionych dokładnie tak, jak w tamtych czasach doprawiano. Nie tylko solą i pieprzem, ale też choćby cenionym na równi ze złotem – szfranem. Uwiodła mnie tamtejsza kuchnia, Was też mam nadzieję, oczaruje.
W źródłach sprawdzałem, w jaki sposób przygotowywano królewskie kosmetyki. Czy może być lepsza rekomendacja? Tę fantastyczną wiedzę zaczerpnąłem z książki, którą gorąco polecam, opisu obyczajów panujących na dworze królowej Ludwiki Marii Gonzagi. Jest prawdziwą skarbnicą w kwestiach tego, czego, używano, mieszając perfumy, kremy i pomady.
Liczę na uśmiech czytających o hrabinie, która przed upojną nocą smarowała swojego męża węglem. W jakim celu? Koniecznie to sprawdźcie. Nie wszystko, co zapisałem na stronach "Skradzionego klejnotu" jest prawdą, ta anegdota jest oczywistym zmyśleniem. Mam nadzieję, że wywoła uśmiech, a może i salwy śmiechu, jak i cała książka.
"Skradziony klejnot" Alka Rogozińskiego od Wydawnictwa Harde będzie mieć premierę już 9 lutego. Książka dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na www.wiemiwybieram.pl, jak też w wersji e-book m.in. na woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl. Wydawnictwo Harde zaprasza na stronę www.harde.se.pl oraz na Facebook.com i Instagram - @hardewydawnictwo.