Jest tysiąc powodów, by kochać – powiedziała babcia Oli, młodej dziewczyny zakochanej po raz pierwszy. Tę samą prawdę odkrywa Justyna, dopiero teraz, choć dawno jest już dorosła. Ale nic nie jest proste w przypadku obu tych kobiet. Ola musi trzymać swój związek w tajemnicy. Piękne uczucie napotyka przeszkody, które jednak przynoszą niespodziewane skutki. Justyna ukrywa w życiu tylko jeden sekret, ale za to tak wielki, że nie pozwala jej swobodnie decydować o swoim losie. Jest sama i nawet tak mocno jej to nie ciąży. Aż do momentu, kiedy poznaje człowieka, który mówi, że naprawdę ją rozumie. I wcale nie kłamie...
Jak wiele warto zmienić w życiu dla miłości? Czy spojrzenie prawdzie w oczy zmieni wszystko na lepsze, czy też wręcz przeciwnie – zburzy nawet ten kruchy spokój, jaki udało się zbudować?
Fragment książki „Tysiąc powodów, by kochać” Krystyny Mirek.
[…] Załatwiła co trzeba, wyłączyła lekko drżącymi dłońmi laptop, a potem wyszła szybko ze szkoły.
Daniel czekał na nią zapięty na ostatni guzik. Było zimno. Kiedy tylko wsiedli, od razu włączył ogrzewanie. Justyna poczuła płynące z nawiewu przyjemne ciepło. Taka prosta rzecz. Ludzie mają samochody, prawie wszyscy. Dawno już przestał to być towar luksusowy. Pani sprzątająca w szkole przyjeżdżała swoim autem do pracy, całkiem zresztą niezłym, podobnie jak pani ze świetlicy, wuefista, woźny. Wszyscy mieli auta w jej bloku, każdy. Tylko ona nie. Wszystkie zarobione pieniądze szły na inny cel. Być może jeszcze tylko przez pół roku, a może zawsze. Tego nie wiedziała.
– Rozumiem cię – powiedział nagle Daniel, a ona aż zadrżała.
To by było najokropniejsze, co mogłoby ją spotkać.
– Co masz na myśli? – zapytała przestraszona, że odczytał z jej twarzy, co ją gnębi, i rozgryzł zagadkę.
– Też mam ciężko. – Westchnął. – Żona cały czas w Warszawie, a ja tu bez przerwy sam.
Trafił na słaby moment. Naprawdę go lubiła, współczuła mu, nieraz z podziwem o nim myślała, kiedy tak troskliwie opiekował się synem. Bez trudu można się było domyślić, jak wygląda jego codzienność. Ale dziś ją zdenerwował.
– Człowieku! – zawołała spontanicznie. – Czasem nie mogę uwierzyć, jakich ludzie prostych rzeczy nie potrafią rozwiązać! – Tak go zaskoczyła tym nagłym wybuchem, że przystanął w połowie wyjeżdżania z zatoczki. – Rozwiedź się z nią, znajdź sobie kogoś, tyle lat nie mieszkacie razem. Weź dobrego adwokata. Możesz coś zrobić, nie jesteś w sytuacji bez wyjścia, a to już jest sporo. Pomyśl sobie, że są tacy, którzy nic nie mogą zrobić. Nic! Kompletnie, całkowicie, absolutnie nic! – krzyknęła, a potem zakryła twarz dłońmi.
Oddychała szybko.
– Przepraszam – powiedział, po czym zaparkował auto na poboczu. – Przepraszam – powtórzył. – Nie chciałem cię urazić. Wszystko, co dzisiaj robię, jest do bani.
Wiedziała, że to nie jego wina. Nic złego nie zrobił. Dobrze, że się zatrzymał. Uspokoiła się trochę.
– To ja przepraszam – odezwała się cicho. – Zawieź mnie, proszę, do domu, mam ciężki dzień. Ale rzeczywiście ciężki dzień, a nie problemy łatwe do rozwiązania.
Zszokowała go. Starała się mówić łagodniej, ale i tak wy- szło, co naprawdę myśli i czuje. Nie znał tego. Przyzwyczajony był do współczucia. Kobiety raczej ciepło go traktowały. Facet, który samotnie opiekuje się dzieckiem, wzbudza wiele pozytywnych emocji. Kobieta, która robi to samo, nieco mniej. Ale z takim podejściem na pewno nigdy się nie spotkał.
– Już dobrze – powiedział ciepło. – Pewnie masz rację. Użalam się nad sobą, zamiast wziąć się za bary z życiem. Nie mam odwagi przyznać, jakie są fakty. Chciałbym się mylić... – dodał na koniec.
Zrobiło jej się przykro. Nie zasłużył na takie traktowa- nie. Nie był przecież w żaden sposób odpowiedzialny za to, jak ją życie potraktowało. I owszem, zasługiwał na współczucie i wsparcie. Dzielnie radził sobie z przeciwnościami. Domyśliła się, że mogła być od dłuższego czasu pierwszą osobą, której się zwierzył, i źle trafił.
Czuła się tak niezręcznie, że wzięła go odruchowo za rękę i uścisnęła ją.
– Nie chciałam – powiedziała, a on się uśmiechnął. Chyba uznał, że warto było dostać po głowie, żeby teraz móc doświadczyć takiej chwili. – Nie traktuj tego poważnie – dodała. – Wymądrzam się, a przecież najłatwiej się ustawia cudze życie. Nigdy wcześniej tego nie robiłam.
– Wiem. – Kiwnął głową. – Przyglądam ci się od lat.
– Naprawdę? – Przestraszyła się. Cofnęła dłoń.
– To nic niepokojącego – wyjaśnił zaskoczony jej gwałtowną reakcją. – Stoję po prostu na tym korytarzu całymi godzinami. – Westchnął, a potem ruszył, by po chwili zaparkować pod jej blokiem. – Stanowczo za szybko mi ta droga minęła. Za blisko mieszkasz. – Uśmiechnął się.
Dlatego się tu przeprowadziła. Wróciło wspomnienie tego momentu, kiedy to się działo. Kawalerka na niewielkim szarym osiedlu została wybrana między innymi dlatego, że znajdowała się blisko szkoły i była tania, a pieniądze stanowiły słowo klucz w tamtych czasach. Do dziś się to nie zmieniło.
Daniel siedział w samochodzie. Nie gasił silnika. Patrzył na nią, jakby czegoś oczekiwał. Że zaprosi go na kawę?
Niemożliwe – pomyślała. – Jak jakiś facet mógłby się od niej czegoś takiego spodziewać? Każdy wiedział, że jest sama. Ale z drugiej strony nikt nie czytał w jej myślach, była przecież zwyczajną kobietą. Mogła wzbudzać uczucia. Nagle Daniel złapał ją za rękę. Nie była na to przygotowana. Ale nie broniła się. Doznanie okazało się tak miłe, jak wcześniej, gdy ona zrobiła to dla niego. Zaczął ją głaskać.
Miała ochotę zamknąć oczy i zostać tak na dłużej.
– Gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem – odezwał się, a ona nieco oprzytomniała.
Zabrała dłonie i położyła na kolanach, czując, jak owiewa je chłód. Zamierzała powiedzieć, że to nie jest dobry pomysł, stanowczo uciąć tę historię, ale zabrakło jej siły. Chciała jeszcze choć przez moment nacieszyć się jego towarzystwem.
Siedzieli w milczeniu, jakby Daniel wiedział, że cokolwiek teraz powie, spłoszy ją i skłoni do wyjścia. Nawet to było fajne. Cisza z nim nie była męcząca. Ale nie mogła trwać za długo. Daniel musiał wracać do syna.
Justyna wzięła głęboki wdech i poprawiła czapkę.
– Dziękuję ci za podwiezienie – powiedziała, nie komentując w żaden sposób tego, co się między nimi wydarzyło. Czasem lepiej po prostu się nie odzywać. Nic nie mówić.
Przecież i tak oboje wiedzieli, że nic się między nimi nie może wydarzyć. I nie ma znaczenia, jak bardzo się lubią. Nie oni decydowali, lecz życie, które i bez tego było dostatecznie skomplikowane.
Pobiegła w stronę klatki schodowej i schowała się w środku. Było bardzo zimno, mróz szczypał w policzki, ale to przecież nie dlatego znowu łzy płynęły po jej policzkach. Wbiegła na schody, otworzyła drzwi do mieszkania i z ulgą przyjęła fakt, że nikogo tam nie ma. Nie musi się ukrywać. Mogła wreszcie płakać do woli.
– Dlaczego mi to robicie?! – zawołała do pustego mieszkania, a ono nie odpowiedziało. Już sama nie wiedziała, do kogo ma największy żal.
Jak to rozwiązać? – myślała uporczywie. – Jak to wszystko rozwiązać? […]
Książka „Tysiąc powodów, by kochać” Krystyny Mirek dostępna w najlepszych sieciach księgarskich i księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, w tym na vivelo.pl, jak też w wersji e-book m.in. na empik, virtualo, woblink.pl, legimi.pl, publio.pl, ebookpoint.pl. Premiera 29 stycznia.