- Moja mama miała nas czworo, to trochę jak praca na cztery etaty. Pamiętam momenty w których na chwilę znikała nam z oczu. Wtedy tego nie rozumiałam, ale dzisiaj, żyjąc w ciągłym biegu, skupiona na innych, wiem jak ważne są te chwile. Chwile, w których jestem sama ze sobą. Mogę wtedy spojrzeć na siebie. I wiecie co? Lubię to, co widzę w lustrze. Tę bliznę, zmarszczki. Każda niedoskonałość to moja historia. A codzienna pielęgnacja w łazience to coś więcej niż po prostu dbanie o własne ciało. To czas dla mnie, to moment zatrzymania. To chwila w której uczę się kochać siebie. Codziennie – mówi w bardzo prywatnej wypowiedzi Maja Ostaszewska.
Pędzimy za zmieniającym się światem, pracujemy od rana do wieczora, żyjemy w stresie. I płacimy za to ogromną cenę: czas dla siebie i bliskich staje się niedostępnym luksusem, a my często nie czujemy się szczęśliwi. Psychologowie, coachowie, a nawet lekarze zachęcają nas do codziennego wyrażania wdzięczności swojemu ciału. Głaskania go pod koniec dnia i dziękowania za to, ile musi dla nas znosić…
Na pierwszy rzut oka to trochę dziwne – mamy dziękować ciału, za to, że jest naszym ciałem i robi to, co robi? A jednak jak się głębiej zastanowimy, taki gest szacunku do własnego ciała jest też oznaką szacunku dla samego siebie, czułości wobec siebie. Poprzez prosty, fizyczny kontakt z własnym ciałem, można przyjrzeć się swojej relacji z samym sobą. Odpowiedzieć na pytanie: czy ja siebie lubię, kocham? Jaki dbam o siebie?
Zobacz także: Czar walentynkowych prezentów. Powiedz „Kocham cię” w najmodniejszym stylu!
Jeśli poszukamy siebie, odkryjemy, że najbliżej ze sobą jesteśmy wtedy, gdy znajdziemy chwilę na zatroszczenie się o siebie. Potrzebujemy czasu na bycie z sobą. Na przykład w łazience, bo tam najczęściej patrzymy w lustro i oglądamy swoją twarz, pielęgnujemy nasze ciało, nawiązujemy z samym sobą intymna więź.
I nie chodzi tu o godziny spędzone na medytacjach czy w spa, ale o proste codzienne higieniczne czynności, które wykonujemy w odosobnieniu jak zmywanie makijażu, kąpiel, masaż głowy, nakładanie kremu. Wystarczy poszukać w nich zmysłowej przyjemności - kiedy dotykamy swojej twarzy, gdy woda spływa po naszych dłoniach, albo czujemy rozgrzewające ciepło nakładanej na ciało oliwki. To okazja do doświadczenia piękna własnego ciała, jakie by ono nie było. Tym sposobem stajemy się bardziej wrażliwi na siebie, uczymy się szanować nie tylko ciało, ale i samych siebie. Zaczynamy od siebie, ale to się przenosi na innych: bez lubienia, kochania siebie trudniej jest wchodzić w głębokie relacje z innymi.
Zauważcie, że łazienka jest chyba jedynym takim miejscem, do którego nie zabieramy telefonu. W innych miejscach, gdy telefonu zniknie nam z pola widzenia, robimy się nerwowi, czujemy się nieswojo. W łazience nie chcemy się rozpraszać, chcemy się cieszyć czasem dla siebie. Ten czas ma różną dynamikę: raz pod prysznicem szukamy orzeźwienia i energii, innym razem ciszy i relaksu w wannie. To nie przypadek, że już starożytni doszukiwali się w czasie spędzonym w łaźniach czegoś głębszego: okazji do namysłu nad sobą i światem.
Taka chwila dla siebie, nawiązanie głębszej relacji z własną „głową” i ciałem znacząco poprawia jakość naszego życia. Łatwiej nam się do siebie uśmiechnąć, polubić i szanować. A to już jest mocny fundament do budowania lepszych relacji z innymi ludźmi. Szczęście jest w nas - nie ma innej drogi w poszukiwaniu szczęścia niż poprzez siebie.
Z tej perspektywy drogeria to nie jest zwykły sklep. To miejsce, w którym chcemy Was inspirować, wspierać i pomagać Wam kochać siebie na co dzień. To nowa misja firmy Rossmann. Gdy pokochamy siebie, łatwiej nam będzie nawiązywać dobre relacje z innymi: kochać, przyjaźnić się, mieć życzliwych ludzi wokół.