Rzuciła pracę w korporacji i ruszyła na podbój świata. „Nowy rok 2020, nowe postanowienia, nowa ja” – takie motto towarzyszyło mi przez cały styczeń – mówi Monika Karlińska. „Spakowałam wielki plecak pełen marzeń i zdecydowałam, że jadę w świat – dodaje podróżniczka. Przez pierwsze sześc miesięcy roku planowała zwiedzić Azję i ruszyć dalej. W sierpniu miała być już w Stanach Zjednoczonych, ale los zdecydował inaczej. Pandemia koronawirusa zmieniła wszystko. Świat zamknął się na cztery spusty, a "GeoZakręcona" Monika utknęła w Tajlandii.
ZOBACZ TEŻ: EGIPT last minute i all inclusive. SPRAWDZAMY, gdzie jest NAJTANIEJ
Agnieszka Morawska: Zacznijmy od podstawowego pytania - jak w ogóle trafiłaś Tajlandii, a dokładniej do Krabi? Ile już tam mieszkasz i czym zajmujesz się na co dzień?
Monika Karlińska: Przyleciałam do Tajlandii w marcu 2020 roku. To miał być miesięczny przystanek w mojej podróży dookoła świata. Miałam dość pracy w korporacji i po 10 latach w branży finansowej postanowiłam ruszyć w drogę. Zaczęłam od Kataru, później spędziłam miesiąc w Indiach. Tajlandia, to kolejny kraj na liście. Po miesiącu tutaj, miała być Malezja, Singapur i reszta Azji. Jak wiemy nie udało się.
AM: Nie chciałaś wrócić do Polski?
MK: Tajski rząd często zmienia przepisy dotyczące otwarcia granic. Nieustanie zmieniają się ustawy, sytuacje związane z wizami i ogólnym przebywaniem tutaj przez przyjezdnych. Postanowiłam przeczekać i ruszyć dalej w świat, gdy to będzie możliwe. Jedną z bezpiecznych opcji na przetrwanie tutaj było podjęcie pracy. Zupełnie przypadkowo zostałam nauczycielką angielskiego. Siedziałam na jednej z plaż Krabi, gdzie mieszkałam od czterech miesięcy. Znajomy znajomego zapytał, czy nie chciałabym uczyć w jego szkole. Szukał kogoś, kto go zastąpi, bo sam utknął w Birmie (Tajlandia akurat wtedy zamknęła granice). Nie namyślając się długo, stwierdziłam, że wyśle zapytanie do jednej z agencji, po dwóch dniach się odezwali i tak się zaczęło.
AM: Jak wygląda Twoja praca w szkole? Mówisz, że dostałaś ją przez przypadek, to takie proste?
MK: Pracuję w prywatnej szkole, uczę tam języka angielskiego i matematyki. Zajęcia szkolne są od godziny 8.00 do 16.00, od poniedziałku do piątku. Uczę dzieci w wieku 7-8 lat. Są to zajęcia z języka angielskiego i matematyki, zajęcia sportowe, komputerowe, rożnego rodzaju projekty i zabawy po angielsku, tak, aby dzieci jak najwięcej mogły się osłuchać obcego języka. Weekendy mam wolne. Praca nauczyciela języka angielskiego, to najlepsze rozwiązanie dla kogoś kto chciałby w Tajlandii zostać na dłużej i do tego pracować. Można taką pracę znaleźć bezpośrednio w szkole lub przez agencję pracy. Trzeba znać język i mieć przede wszystkim licencjat. Dla Tajów jest lepszy niż tytuł magistra. Wiek nie ma znaczenia. Jeśli spełniani się te warunki, można starać się o pracę nauczyciela. Wiele szkół później wymaga certyfikatów językowych, potwierdzenia o niekaralności oraz badań lekarskich.
AM: Jakie było twoje pierwsze wrażenie po przybyciu Tajlandii? Co cię najbardziej zaskoczyło?
MK: O Tajlandii wiele czytałam przed wyjazdem, więc wiedziałam czego mogę się spodziewać. 95 procent ludzi to buddyści, wszyscy chodzą do świątyń, jest ogólna życzliwość Tajów i wszechobecny uśmiech. Natomiast po miesiącu spędzonym w Indiach, pierwsze co mnie uderzyło, to to, że jest tu nad wyraz czysto, prawie jak w Europie! (śmiech)
AM: Jak odbierają Cie Tajowie? Są otwarci, czy raczej nieufni w stosunku do obcych?
MK: Przez Tajów zostałam przyjęta bardzo życzliwie. Na początku każdy się dziwił, co tutaj w małym mieście robi turysta, ale później już każdy wiedział, że jestem nauczycielką. Ludzie są niezwykle pomocni i życzliwi
AM: Z pewnością wiele osób uważa, że żyjesz wręcz w raju. Jakie są twoje wrażenia? Czy Tajlandia to miejsce dla każdego?
MK: Tajlandia jest przepiękna. Znajdziemy tutaj wszystko: piękne plaże, góry, morza, wodospady, gorące źródła, parki narodowe. To, co zachwyca, to także lokalna kuchnia. Wszystko świeże, pachnące i na warunki europejskie - bardzo tanie. Mam wielu znajomych, którzy przyjechali do Tajlandii na miesiąc, a mieszkają tu już od 20 lat.
AM: Od razu zobaczyłam Bangkok i uliczne stoiska serwujące jedzenie, ale to chyba nie jest dobry moment by obrać Tajlandię za cel podróży?
MK: Niestety sytuacja związana z pandemią koronawirusa pogarsza się z dnia na dzień. Przez ostatnie osiem miesięcy wszystko było w miarę ustabilizowane. Teraz liczba zakażeń rośnie z dnia na dzień. Może dojść do drugiego lockdownu – zamykane są restauracje, siłownie, dyskoteki, a nawet całe miasta. Jeszcze w styczniu można było tu przyjechać. Trzeba było jednak sopełnić sporo warunków” przejść 15 dniową kwarantannę, kilka testów na Covid -19, pokazać zaświadczenie o finansach. Teraz jakakolwiek podróż tutaj nie ma sensu. Do tej pory(20.01.21) w Tajlandii odnotowano 12 795 przypadków zakażeń koronawirusem.
Monika Karlińska relacjonuje swoją podróż dookoła świata na blogu" GeoZakręcona". Pod taką samą nazwą można ją znaleźć na Facebooku.