Od 15 maja w Polsce znów mogą działać restauracje z daniami serwowanymi na miejscu. Na razie jeszcze w ogródkach, ale po kilku miesiącach lockdownu możliwość zjedzenia posiłku na mieście to prawdziwe święto. Jednak smak może zamienić się w absmak, kiedy spojrzymy na rachunek. Wielomiesięczne zamrożenie gastronomi przyniosło ogromne straty. Polacy obawiają się, że restauratorzy będą chcieli, je odrobić. Czy w wakacje 2021 czeka nas drożyzna zarówno nad morzem i w górach? Wiele na to wskazuje, bo już w pierwszy weekend po otwarciu barów i restauracji do sieci trafiły opinie niezadowolonych klientów. Jedna z czytelniczek portalu o2.pl pokazała, ile zapłaciła za obiad dla trzech osób w jednym z lokali w Gdańsku. Rachunek przyprawił o zawrót głowy! - "Zachęceni zniesieniem obostrzeń wyskoczyliśmy do Gdańska, gdzie oczywiście trzeba zaliczyć obowiązkową rybkę przy plaży. Pożałowaliśmy, gdy zobaczyliśmy rachunek" - napisała pani Ewelina.
Najtańsze danie - ryba z frytkami, kosztowało 39 zł. Za 10 zł można było zamówić zestaw surówek, rodzina zdecydowała się na jeden. Ostatecznie zapłacili 175 zł za obiad dla trzech osób, razem z napojami. Dla jednych to dużo, dla innych standard. Jednak przy zamawianiu dań warto być czujnym, wtedy unikniemy przykrej niespodzianki przy płaceniu rachunku. Niektóre lokale podają ceny w menu za 100 gramów, inne w przeliczeniu na kilogram. Zamawiając możemy spytać kelnera o wielkość ryby, ewentualnie poprosić o filet o określonej wadze. Warto też zboczyć ze szlaku i zjeść w miejscu oddalonym od promenady lub centrum miasta. Wybierając restaurację, upewnijcie się, czy do rachunku nie jest doliczana horrendalna kwota za obsługę lub "opłata covidowa", którą wprowadziły niektóre lokale. Ma ona pokryć koszty ponoszone w związku z pandemią i wymogami bezpieczeństwa sanitarnego.