Nasza specjalna ekipa już od pierwszego dnia mogła liczyć na pomoc straży parku. Sam komendant formacji Ed-ward Wlazło (44 l.) zabrał nas w miejsce, gdzie ostatnio widziano dziwne, pokryte brunatnym futrem stworzenie.
- We wtorek dostaliśmy zgłoszenie od turysty z Warszawy. Mężczyzna, przebywający na urlopie z żoną i dwójką małych dzieci, drżącym głosem oświadczył nam, że schodząc z gór, zauważył owłosione stworzenie, poruszające się na dwóch nogach. Turysta był tak przerażony, że jeszcze tego samego dnia wyjechał z Zakopanego - opowiada pan komendant. Patrol straży natychmiast udał się we wskazane przez turystę miejsce, niestety, niczego nie znalazł.
Nam jednak udało się znaleźć tam dziwne ślady. W lasach obrastających rejon Kalatówek i Hali Goryczkowej, jakieś 1400 metrów nad poziomem morza, nasi wysłannicy natrafili na tajemnicze, długie na kilkanaście centymetrów kłaki. Nasz reporter zabezpieczył je w sterylnej torebce foliowej, żeby mogły być zbadane przez specjalistów.
Komendant Wlazło zapewnia, że jego ludzie potroili swoją czujność. - Badamy sprawę i jeśli coś grasuje w Tatrach, to na pewno to znajdziemy. Natomiast jeśli ktoś robi sobie żarty, będzie miał do czynienia z nami - ostrzega komendant.
Płacimy za dowody!
100 tys. zł - Tyle może dostać każdy, kto dostarczy nam wiarygodne dowody na istnienie yeti w Tatrach. Materiały będzie oceniała specjalna komisja. Czekamy na śmiałków pod tel. (022) 515 93 34, oraz pod adresem e-mailowym [email protected]