Nie pochodził z "białego dworku"
Ojciec Chopina, Nicolas Chopin, był Francuzem. Do Żelazowej Woli, gdzie urodził się jego syn Fryderyk, trafił jako guwerner dzieci właścicieli majątku. Matka Chopina, Tekla Justyna Krzyżanowska, nie była krewną hrabiostwa Skarbków, ale jedną z osób zajmujących się dworem. W Żelazowej Woli - nie w dworku, a w oficynie - Chopin spędził jedynie 3 miesiące życia.
Zdenerwował Mickiewicza
Adam Mickiewicz po jednym z salonowych występów Chopina podszedł oburzony do pianisty i zaczął go besztać. - Mógłbyś porywać tłumy! - krzyczał. - A ty ledwie zadajesz sobie trud łaskotania nerwów arystokratycznych!". Połajany Chopin ułaskawił podobno Mickiewicza, grając mu "na ludowo".
Raczej zakon niż związek
Długoletni związek z bulwersującą Paryż pisarką, George Sand, miał niemal platoniczny charakter. Zgodnie z listami Sand do jej przyjaciół, niesłusznie oskarżano ją o nadwerężanie zdrowia Chopina nadmierną namiętnością. Według słów pisarki, przez 9 lat wiodła z nim życie pozbawione seksu. W jednym z listów napisała: "Pan wie, że to moje trzecie dziecko". Temperamentna Sand zdradzała Chopina, a ten był piekielnie zazdrosny. - Doigrał się, mam dosyć - napisała pisarka w jednym z listów przed rozstaniem. Chopin po zerwaniu popadł w ciężkie przygnębienie.
Jego maska kłamie
Chopin umierał kilka dni, w męczarniach, walcząc o każdy haust powietrza. Jego ciało było kompletnie wyniszczone. Przy wzroście 170 cm ważył 40 kg. Przed śmiercią wyglądał jak upiór. Nieretuszowana woskowa maska zdjęta z jego twarzy po raz pierwszy (i jedyny) została zaprezentowana publiczności w 1982 roku - na paryskiej aukcji. Stanowiła wstrząsający widok. Powszechnie znana "pośmiertna maska Chopina" to niemal na nowo ukształtowana płaskorzeźba. Prawdziwej maski, nieretuszowanej, nie odważono się nawet pokazać rodzinie kompozytora.
Pogrzeb przesunięty z powodu... kobiet
Chopin zażyczył sobie przed śmiercią, aby podczas mszy pogrzebowej w paryskim kościele La Madeleine wykonano "Requiem" Mozarta. Problemem była wiekowa tradycja kościoła: pod żadnym pozorem nie mogły w nim śpiewać kobiety. Po pertraktacjach z władzami kościelnymi, przesuwającymi pochówek o ponad tydzień (pianistę pochowano 13 dni po śmierci), zdecydowano się na kamuflaż: solistki umieszczono za czarną kotarą. Po prostu musiały zniknąć! Ostatecznie wykonanie "Requiem" było tak poruszające, że poza chórem i orkiestrą było słychać jeden wielki szloch. Kilkutysięczny tłum stał pod kościołem. Ruch na bulwarach wstrzymano. Wybrane osoby dostały na ten pogrzeb dziwne zaproszenia, z zatopionym w wosku puklem włosów zmarłego.
Serce przemycone pod spódnicą
Nie lada problem stanowiło, zgodne z jego życzeniem, przewiezienie do Polski serca Chopina. Słój z sercem Chopina niechybnie zostałby zarekwirowany na granicy z Księstwem Poznańskim, gdyby nie podstęp przewożącej go siostry kompozytora. Przemyciła słój w sprytnie uplecionej rzemiennej siatce przywiązanej do rusztowania krynoliny sukni na wysokości łona.
Umiarkowanie uduchowiony
Chopin był drażliwy, wybuchowy i nerwowy. Jedna z osób bywających w salonach, w których grywał Chopin, napisała: "Miał wymuszoną grzeczność ludzi wyższego towarzystwa". Jadwiga Barańska, która podczas pracy nad filmem "Szopen. Pragnienie miłości", przeczytała jego listy, powiedziała w wywiadzie: "... przeraziło mnie, że ten muzyczny geniusz był aż do tego stopnia pragmatyczny, egoistyczny i niemalże w ogóle nie liczył się z innymi".