"Demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu" - powiedział nieco żartobliwie Winston Churchill i trudno mu nie przyznać racji. Systemowi, w którym rządzący wybierani są w powszechnych wyborach, obce są problemy dyktatur jak permanentna inwigilacja obywateli, za to ma kilka własnych wad. Jedną z nich jest właśnie populizm.
Cały problem w tym, że obywatele, którzy głosują, nie są w stanie w stu procentach obiektywnie ocenić, który kandydat na premiera czy prezydenta jest najlepszy. Co więcej, głosujemy nawet nie tyle na kandydatów, co na ich wizje rozwoju kraju, które mają się spełnić dopiero w przyszłości. Przyszłość jest jednak materią mało uchwytną w momencie głosowania, dlatego politycy chętnie swoje wizje podkręcają, obiecując rzeczy trudne bądź niemożliwe do zrealizowania. Pół biedy, gdy dzieje się to jedynie w kampanii wyborczej. Wtedy populizm pojawia się praktycznie w programach każdej partii, ale wyborcy mają do tego zwykle pewien dystans. Niektórzy politycy przyjmują jednak strategią wysuwania populistycznych żądań i obietnic przez cały czas.
Czym właściwie jest populizm?
Chodzi tu przede wszystkim o mówienie ludziom tego, co chcą usłyszeć i umieszczanie we własnych programach przekonań, z którymi wszyscy w pierwszej chwili się zgadzają. Na przykład, że powinniśmy płacić niższe podatki - kto by nie chciał, wszyscy woleliby więcej zarabiać. Albo że powinniśmy mieć więcej zasiłków dla najuboższych, sprawniejszą policję i służbę zdrowia. Kłopot w tym, że jeśli rząd zmniejszy podatki, to w końcu zabraknie mu pieniędzy na zasiłki, policję i służbę zdrowia.
Populiści jednak rzadko rządzą, częściej są w opozycji i mogą bezkarnie rzucać takie hasła często sprzeczne ze sobą, licząc, że porwą nimi niedoedukowanych obywateli. Populizm polega na stawieniu prostych i z pozoru skutecznych diagnoz i dawaniu recept, których wadliwość przywódcy przykrywają własną charyzmą i ładnie brzmiącymi frazesami. Dojście do władzy populistów zwykle kończy się szybkim rozczarowaniem. Gdy rzeczywistość okazuje się bardziej złożona od ich prostych haseł, zwykle używając pokrętnej retoryki, powoli się z nich wycofują. Na szczęście jest to zjawisko typowe dla młodych i niedojrzałych demokracji, a wraz z upływem czasu wyborcy stają się odporni na populistyczną propagandę.