Ludzka natura tęskni za inną skalą. Lubimy mieć wokół siebie przestrzeń, ale z umiarem. Nie chcemy mieszkać stłoczeni jak w mrowisku. Co gorsza, bezkresnym. Czujemy potrzebę wspólnoty, która jest możliwa do zrealizowania tylko w kameralnych założeniach. Chcemy rozpoznawać sąsiadów, czuć się wśród nich bezpiecznie. Poczucie bycia „u siebie" we własnym domu pragniemy rozciągnąć na najbliższą okolicę. Jest to możliwe tylko tam, gdzie nie jesteśmy dla innych anonimowi, gdzie mamy szansę otworzyć się na innych.
Komfort i bezpieczeństwo
Takiemu samopoczuciu sprzyjają warunki bytowe na niewielkich osiedlach. Niezależnie, czy są to skupiska domów, czy budynki wielorodzinne połączone wspólnym terenem. Łączące mieszkańców poczucie wzajemnej odpowiedzialności: za siebie, za nasze dzieci bawiące się razem na placu zabaw, za własny i dzielony majątek dają komfort bezpieczeństwa. Rodzą się więzi międzysąsiedzkie, przyjaźnie. Dzieci wspólnie dorastają.
Za naszymi drzwiami
Jednocześnie zamykając drzwi do własnego domu, odgradzamy się od zewnętrznego świata. Tu jest nasz azyl. Współczesne domy i osiedla są projektowane tak, by nikt nie dusił się na metrażu odpowiednim co najwyżej dla świnki morskiej. Dobry deweloper zadba też o to, byśmy nie zaglądali sobie w okna. To, jak bardzo nasz dom uczynimy otwartym – powinno zależeć tylko od naszej decyzji.