Amy Robb przyznaje, że kiedyś była „żywą lalką Barbie”. W wieku 13 lat odkryła moc makijażu. Dzięki niemu czuła się piękniejsza, bardziej atrakcyjna. To był początek jej problemów, które nasiliły się na studiach. Dziewczyna zaczęła stawać o 4 rano, żeby wykonać make-up - zaczynała korektora, następnie nakładała jeden fluid, potem drugi, bronzer, malowała oczy, policzki. Ostatni etap to 5-krotne tuszowanie rzęs i doklejanie sztucznych. Brzmi niewinnie, ale dla Amy skończyło się dramatycznie. – Miałam z tego powodu zaburzenia snu. Na wszelki wypadek malowałam się jeszcze specjalnym, bardziej wytrzymałym fluidem – powiedziała Amy w „Mirror”. Jej obsesja i kompleksy doprowadziły ją do depresji, a potem anoreksji. Miała myśli samobójcze. – Nie wiem, skąd mi się to wzięło… Po prostu byłam bardzo nieszczęśliwa w swoim ciele - wyznała. Dziewczyna w końcu podjęła próbę samobójczą i została hospitalizowana. Jej kuracja trwała 8 tygodni. Dziś aż ciężko uwierzyć, że ma za sobą tak ciężkie przejścia! Jest piękną i naturalną kobietą. Mówi otwarcie: – Zmarnowałam tyle czasu… Zależy mi, by czerpać z życia pełnymi garściami.
Zobacz też:Ten makijaż to hit jesieni 2017!
Przeczytaj też:Makijaż w stylu Angeliny Jolie [WIDEO]
Polecamy też:Wiele kobiet popełnia ten błąd w makijażu. Sprawdź, czy ty też to robisz