Z Emilem Karewiczem przyjaźnimy się i od czasu do czasu spotykamy. To bzdura, że plotki mówią, że kiedykolwiek zazdrościł mi, bo ja grałem we wszystkich odcinkach "Stawki", a on tylko w pięciu. Choć w "Stawce" zagrało kilkuset aktorów, zawsze powtarza się "Kloss i Brunner, Brunner i Kloss". To dlatego, że pan Karewicz stworzył postać tak znakomitą, że mówi się o niej jak o głównej. Kilka tygodni temu otwierano w Katowicach Muzeum Hansa Klossa i oczywiście zaproszono nas obu.
Mam chałupę na Mazurach, malutką, dwa pokoje, ale bardzo się z niej cieszę. Ciągle coś tam dłubię, psuję a potem naprawiam. Bardzo to lubię. Tylko elektryczności się nie imam, bo to niebezpieczne. Wnuki? Uzdolnione artystycznie, ale nie idą w moje ślady. Może i dobrze... Dziś wielu młodych aktorów po ukończonej szkole nie ma stałego zatrudnienia, dobrze jeśli załapią się na jakąś rolę w serialu. W teatrze na etat mają małe szanse, bo kiedyś zatrudniało się tam np. 100 aktorów, dziś może połowę tego.
Czy czuję się spełniony i czy jestem szczęśliwy? Oczywiście w tym zawodzie człowiek nigdy nie jest do końca spełniony. Jednak ja uparcie powtarzać będę, że moje życie ułożyło się i nie mam prawa narzekać. A ile dałbym sobie w skali od 1 do 10, jeśli chodzi o szczęście? Do zmian ustrojowych, do 1989 roku dałbym sobie 7... Prawie 25 lat temu zmarła moja żona. Długo, ciężko chorowała...
A teraz daję sobie 10. Dwadzieścia lat temu poznałem kobietę, która daje mi pełnię szczęścia. Za te ostatnie 20 lat sobie, nam daję 10.