Michalina i Joe poznali się poprzez aplikację randkową. Michalina jest ekspertką w firmie w Babbel. To aplikacja do nauki języków i platforma e-learningowa, której pracownicy chcieliby poruszyć kwestię par międzynarodowych, które pomimo bariery językowej decydują się na coś więcej, niż przelotny romans, a uczucie ich łączące jest tak silne, że potrafią pokonać każdą kulturową barierę. - Nigdy wcześniej nie używałem aplikacji randkowych, ale przeprowadziłem się do Berlina miesiąc przed wybuchem pandemii i wszystko było zamknięte. Nie było możliwości poznania nikogo w żaden inny sposób, dlatego postanowiłem spróbować aplikacji randkowej - zdradził Joe.
Od początku nie mieli wątpliwości, by wiązać się z obcokrajowcem, ważniejsze było uczucie i fakt, że dobrze się dogadują.
- Kiedy poznałam Joe, mieszkałam w Berlinie już od ponad pięciu lat, więc już długo byłam nastawiona na ewentualność związku z obcokrajowcem - mówi Michalina.
- Ja za to miałem wątpliwości! Ale nie dlatego, że Michalina jest z innego kraju, tylko dlatego, że na początku trudno mi było zaangażować się w związek - dodał Joe.
Również bariera językowa nie stanowiła dla nich problemu. - Nie mieliśmy nigdy dużych problemów z komunikacją, może Joe musiał się trochę przyzwyczaić do mojego akcentu. Za to mnie czasami ciężko zrozumieć jego ojca, który mówi z mocnym południowoamerykańskim akcentem. Zamiast cały czas prosić, żeby powtórzył co właśnie powiedział, czasami po prostu uśmiecham się w nadziei, że mnie o nic nie zapytał. Oczywiście, kiedy rozmawiamy z moimi rodzicami, czuję się jak prawdziwy tłumacz symultaniczny, bo oni zupełnie nie mówią po angielsku. Kiedy kończyliśmy nasze ostatnie odwiedziny u nich, podobno moja mama była w stanie powiedzieć do Joe: „Polska… beautiful.” Ogólnie wydaje mi się, że „dogadują się“ nieźle mimo bariery językowej — w końcu komunikacja polega też na gestach i dzięki temu pewne emocje da się wyrazić bez słów. Polski to naprawdę skomplikowany język, więc nie spodziewam się, żeby Joe się nim kiedyś płynnie posługiwał, ale na pewno zna już kilka (mniej więcej) „polskich“ zwrotów. Na przykład zamiast „walnut” mówimy „Italian nut“, bo to tłumaczenie polskiej nazwy „orzech włoski“, która nam wydaje się zabawna - zdradziła Michalina.
Przeczytaj również: Życzenia na Walentynki 2022. Gotowe wierszyki dla dziewczyny i chłopaka [SMS, Messenger]
Związek z obcokrajowcem to często pytania i wątpliwości ze strony bliskich. Czy w przypadku Michaliny i Joe mogli oni liczyć na wsparcie rodziców?
- Moja mama zareagowała dosyć ostro, kiedy powiedziałam jej o Joe, ale nie dlatego, że jest z Ameryki, tylko dlatego, że jest muzykiem. Nie sądziła, że ktoś na co dzień grający rock’n’rolla będzie w stanie poważnie podejść do związku - powiedziała Michalina.
- Moi rodzice bardzo się cieszyli, że w końcu poznałem kogoś, kto mi się tak podoba! - podkreślił Joe.
Oboje przyznają, że w swoim związku uczą się cały czas i jedno na drugie na pozytywny wpływ.
- Wydaje mi się, że Michalina jest bardziej wyluzowana niż wcześniej. Może to mój wpływ, bo przekonałem ją do uprawiania jogi i medytacji. Te zwyczaje wprawdzie nie są z Ameryki, ale są tam bardzo popularne. Jeśli chodzi o mnie, to myślę, że czas spędzony w Europie i bycie z Michaliną na co dzień sprawiło, że jestem bardziej bezpośredni w kontaktach z innymi. Wcześniej wolałem być uprzejmy za wszelką cenę, niż powiedzieć, co naprawdę myślę. Taka czasem fałszywa uprzejmość jest typowa na południu Stanów Zjednoczonych, skąd pochodzę - zdradził nam Joe.
- Joe faktycznie pomógł mi wypracować zdrowe nawyki. Oprócz jogi i medytacji są to także regularne ćwiczenia, jak na przykład bieganie. Poza tym prawie wcale nie piję alkoholu. Trochę wynika to z faktu, że piszę aktualnie moją pracę magisterską i nie mam czasu na spotkania towarzyskie, ale muszę przyznać, że przekonałam się na własnej skórze, że warto utrzymywać zdrowy styl życia - przyznała Michalina.
"Międzynarodowy" związek to nie tylko potencjalne bariery i trudności, ale również wiele zabawnych wspomnień i anegdot.
- Zdejmowanie butów, kiedy się kogoś odwiedza, to dla mnie nietypowy zwyczaj. W Stanach po prostu się tego nie robi! - mówi Joe pytany, o to co go w Polsce zdziwiło.
- Ale w większości przypadków okazuje się, że mamy więcej wspólnego, niż myśleliśmy. Na przykład Joe był przekonany, że amerykański „buttermilk“, używany do przygotowywania domowych naleśników, jest w Europie niedostępny. Ale kiedy spróbowałam trochę podczas wizyty u jego rodziców, okazało się, że to po prostu maślanka… - dodaje Michalina.