Jak każda mama, aktorka bardzo dba o edukację swoich synów, dlatego jej chłopcy po lekcjach uczęszczają jeszcze na zajęcia dodatkowe. Stara się jednak zachować umiar, bo jak twierdzi, dzieci nie powinny być przeładowane obowiązkami. - Najważniejsze, żeby nasze pociechy uczyły się dla siebie, a nie dla rodziców. Zajęcia pozalekcyjne przyniosą korzyści tylko wtedy, kiedy dzieci odnajdą sens w tym, co robią - mówi aktorka.
Liczy się nie ilość, ale jakość
W dzisiejszych czasach sama szkoła nie wystarczy. Kółka pozalekcyjne, zajęcia sportowe czy nauka języków obcych są już normą. To dobrze, bo zajęcia dodatkowe wszechstronnie rozwijają i są inwestycją w przyszłość dziecka. Gorzej, jeśli rodzice przesadzą z ich ilością. - Z własnego doświadczenia wiem, że zbyt dużo zajęć może nie przynieść oczekiwanego efektu. Ja uczęszczałam do trzech szkół naraz. Oprócz szkoły podstawowej chodziłam także do szkoły baletowej i muzycznej. Jakoś sobie z tym radziłam, ale wszystko było na pół gwizdka. Dlatego postanowiłam, że będę się starała dla moich synów wybierać zajęcia jak najbardziej trafnie - przyznaje aktorka.
Mądry wybór to podstawa
- Wybrałam zajęcia, które przydadzą się moim synom w życiu codziennym. Oprócz kursów języków obcych i pływania, które są niezbędne, moi synowie chodzili także na karate. - Trening fizyczny bardzo dobrze wpływa na chłopaków, bo pozwala rozładować emocje. Dodatkowo uczy radzić sobie w trudnych sytuacjach, czyli bronić się - zapewnia Justyna Sieńczyłło.
Rozwijanie pasji
Tylko zajęcia, które dzieci lubią albo, które rozwijają talent, zaprocentują w przyszłości. - Przy wyborze zajęć dodatkowych najtrudniejszym momentem dla rodziców jest znalezienie pasji w dziecku, czyli tego zainteresowania, które je będzie rozwijało. Ja wciąż tak do końca nie wiem, jakie naprawdę zdolności przejawiają nasze dzieci - przyznaje Justyna Sieńczyłło. - Wiem, że moi synowie pasjonują się także teatrem, ale pewnie dlatego, że uczestniczyli przy tworzeniu Teatru Kamienica i spędzają w nim dużo czasu. Ale ja wciąż się zastanawiam, czy oni to robią dla nas, czyli rodziców, czy dla siebie - dodaje aktorka.
Nic na siłę
Najlepiej aby dzieci same zdecydowały, na jakie zajęcia chcą uczęszczać. - Ciągle uczę moich synów, że największym bogactwem, jakie mogą mieć w życiu, jest to, co mają w głowach, ale czas pokaże, na ile zaowocuje to gadanie nad uchem - żartuje aktorka. - Wiem na pewno, że dzięki zajęciom pozalekcyjnym rozwinęłam wrażliwość na muzykę i taniec. Nauczyły mnie one też organizować czas. Jednak zajęć nie powinno być zbyt dużo, bo szkoda na to dzieciństwa. Najlepiej, jeśli ich wybór jest sensowny, dlatego warto zwrócić uwagę na poziom ich prowadzenia, czy np. nauczyciel jest dobry, jakie ma doświadczenie i wyniki. Najważniejsze jednak, żeby dzieci gdzieś w nawale pracy nie zatraciły siebie - mówi Justyna Sieńczyłło.