Zanim można było z całą pewnością stwierdzić, że Rzymu już nie ma, przez blisko 200 lat zachodnie cesarstwo funkcjonowało siłą rozpędu. Choć nic nie było w nim takie, jak w czasach świetności.
Autorytet cesarza upadł wraz z wprowadzeniem reform przez Dioklecjana (284 r.). Władza została podzielona między dwóch Augustów, z których każdy miał swojego cezara. Przesadny rytuał dworski podkreślał tylko groteskowość władzy. Podział na dwa niezależne cesarstwa, zachodnie i wschodnie, przeprowadzony w 395 roku przez Teodozjusza Wielkiego przypieczętował tylko koniec jedności. Wielkie imperium było dodatkowo osłabione przez najazdy barbarzyńców, chętnie osiedlających się w granicach cesarstwa zachodniego.
Ustrój gospodarczy oparty na niewolnictwie, uprawie roli i pieniądzu kulał na każdym kroku. Niewolników zabrakło już dawno. Rzym był przeludniony, schorowany, biedny i śmierdzący. Dlatego w 402 roku cesarz Honoriusz wybrał na siedzibę Rawennę. Germanie zdobywali Wieczne Miasto dwukrotnie - w 410 roku zrobili to Wizygoci, w 455 roku Wandalowie.
Kwitła korupcja. W armii służyli głównie cudzoziemcy, mało patriotyczni wobec Rzymu, za to nieznoszący opóźnień w wypłatach żołdu. Na niepewną armię szły wszystkie podatki. Doszło do tego, że cesarze, obawiając się buntu wojska, fałszowali monety. To z kolei wiązało się ze spadkiem znaczenia pieniądza. Rozwijał się handel wymienny. Rzymskich chłopów siłą przywiązano do ziemi. Gospodarka, styl rządzenia, kultura polityczna zaczęły się cofać w rozwoju.
W końcu zbuntowana armia w 476 roku dokonała zamachu stanu. Legalnego cesarza o antycznie brzmiącym imieniu Romulus Augustulus zastąpiła germańskim pretorianinem Odoakerem. Uznał on zwierzchność Zenona, cesarza wschodu. Za datę dzienną końca cesarstwa rzymskiego przyjmuje się 4 września 476 roku - dzień detronizacji Augustulusa. Wielka cywilizacja nie odeszła w przeszłość w wielkim stylu.