Profesor Sinkiewicz od lat zajmuje się chorobami serca - m.in. na uniwersytecie w Toruniu. Jako człowiek głęboko wierzący, ale i lekarz postanowił dokładnie przebadać przekaz biblijny, a także archeologiczne dowody z czasów Jezusa. Efektem jego pracy jest swoista "sekcja zwłok" Chrystusa, dzięki której wiemy, jak umarł Nasz Pan.
Umarł jako człowiek
Badania prof. Sinkiewicza nie są w sprzeczności z religią. - Punktem wyjścia do naszych rozważań o męce i śmierci Jezusa Chrystusa musi być podkreślenie faktu, że Bóg stał się człowiekiem, przyjął ludzkie ciało i nie mógł uciec od praw fizyki - wyjaśnia ks. Andrzej Sochal (45 l.), misjonarz z dzieła Pomocy Ad Gentes.
Liczne obrażenia
Co więc działo się z ciałem Jezusa z medycznego punktu widzenia? Zacznijmy od tego, że już w momencie ukrzyżowania był potwornie skatowany. Przemęczony, odwodniony, po biczowaniu miał głębokie uszkodzenia nerwowe całego ciała, zaś wciśnięta na głowę korona cierniowa najprawdopodobniej poważnie uszkodziła gałązki nerwu trójdzielnego, co powoduje jeden z najbardziej przenikających, trudnych do zniesienia i uśmierzenia bólów.
W takim stanie został przybity do krzyża wielkimi gwoźdźmi. Były długie na ok. 14 cm i szerokie na 1 cm. Przypominały te, jakimi współcześnie mocuje się podkłady kolejowe!
Powolne umieranie
Na krzyżu rozpoczął się powolny i bolesny proces umierania. - Jego ciało wisiało na krzyżu tak, że klatka piersiowa ustawiała się w pozycji wydechu i aby zaczerpnąć powietrza, ukrzyżowany musiał się unieść, opierając się na nogach. Każdy oddech wiązał się z potwornym bólem nadgarstków i stóp. Jezus oddychał wolno i płytko - wyjaśnia prof. Sinkiewicz.
W organizmie duszącego się Jezusa było więc coraz więcej dwutlenku węgla. - Rozwijała się kwasica wywołująca potworny ból mięśni - kontynuuje swój opis lekarz.
Bolesna śmierć
Po około trzech godzinach mięśnie odmawiały posłuszeństwa, za to rytm serca gwałtownie wzrastał. - Wtedy nastąpił rozkurcz mięśnia sercowego. Krew nie wpłynęła już do tętnic i zaczęła gromadzić się w sercu. Wtedy nastąpiła tzw. tamponada serca, czyli wylanie się krwi do worka osierdziowego - wyjaśnia ekspert. Innymi słowy: Jezusowi pękło serce.
Była to wyjątkowo bolesna śmierć. - Jako medyk dziwię się, że Jezus wytrzymał tak wiele. Tłumaczę to sobie tak, że Bóg-człowiek wziął na siebie więcej, niż zwykły człowiek mógłby wytrzymać - mówi lekarz.