Pandemia koronawirusa to idealna podkłada dla wszystkich miłośników teorii spiskowych i apokaliptycznych przepowiedni. Specjaliści w tym zakresie już od wielu miesięcy analizują przepowiednie największych jasnowidzów i dopasowują je to obecnej sytuacji. Jeżeli do tego wszystkie dołożymy również spekulacje o końcu świata wypowiedziane przez samego Stephena Hawkinga to nawet największy sceptyk może się zastanawiać, czy aby nie ma w tym ziarna prawdy.
Sprawdź również: To jest MEGA. Promocje w Rossmannie. Legendarne perfumy 170 złotych taniej!
W czerwcu media obiegła wiadomość, że jeden z najwybitniejszych umysłów czasów współczesnych, astrofizyk Stephen Hawking w wywiadzie udzielony 6 lat przed śmiercią przewidział datę potencjalnej apokalipsy. Jego zdaniem koniec naszej cywilizacji nastąpi w 2020 roku. - Dzień światowej apokalipsy, który miał przypaść 22 grudnia 2012 roku, nastąpi osiem lat później. Majowie popełnili błąd, polegający na podwójnym liczeniu dni wolnych od pracy - miał powiedzieć Hawking.
Zobacz także: Pomysły na prezenty dla kobiet. Są TANIE i z pewnością się spodobają
Uczciwie należy przyznać, że końców świata było już kilka i za każdym razem miały one być ostateczne. Jeżeli słowa Hawkinga się potwierdzą to został nam miesiąc do zagłady. Według naukowców trudno się spodziewać, że apokalipsa nastąpi w gwałtowny sposób. Aby taki scenariusz był możliwy w ziemię musiałaby uderzyć asteroida, a żadna na dzień dzisiejszy się nie zbliża (to znaczy zbliża się, ale dopiero w 2068 roku). Oczywiście zagładę naszej planety mogłyby wywołać duże rozbłyski słoneczne i promieniowanie gamma, ale raczej obecnie wydają się one mało prawdopodobne. Bardziej możliwe jest natomiast to, że do apokalipsy doprowadzimy sami, regularnie niszcząc naszą planetę, a nasze dzieci będą musiały szukać domu gdzie indziej.