Mój pies jest czarny. Ma śliczny czarny nosek, piękny czarny puszysty ogon, najcudniejsze na świecie czarne uszy i iskierki w swoich czarnych jak węgielki oczach. Duduś ma też śliczne jasne kropki nad oczami, mały krawacik i niewielkie jasne skarpeteczki, które jednak szybko robią się czarne. Mój pies jest szczęśliwym psem, któremu pozwalam się ubłocić, jeśli sprawia mu to frajdę. Kochamy się nad życie. Ponoć, gdy pies wpatruje się w swojego człowieka, a ten odpowiada zwierzęciu tym samym, to wyzwala się oksytocyna, czyli hormon przywiązania. Czarne oczy mojego czarnego psa cały czas obserwują mnie z uwagą. Jak można nie kochać takiego psa? Jest najpiękniejszy!
A jednak pracownicy i wolontariusze Schroniska na Paluchu im. Jana Lityńskiego w Warszawie od lat zauważają niewielką popularność czarnych psów. Są ignorowane i najrzadziej adoptowane. Dlaczego? Ich zdaniem powodów może być wiele. Ciemna maść zwierząt jest trudna do sfotografowania i bardzo często na zdjęciach wyglądają one jak czarna plama. W boksach schroniskowych zdecydowanie trudniej dostrzec psy z czarnym umaszczeniem, niż ich jaśniejszych współtowarzyszy - kojce są pozbawione światła, więc psy w ciemności zlewają się z otoczeniem. Nie bez znaczenia są także stereotypy kulturowe.
- W Schronisku na Paluchu aktualnie przebywa około 580 psów. Pragniemy obalić pewne stereotypy oraz mit „czarnego psa”, który wśród potencjalnych adoptujących cieszy się najmniejszym zainteresowaniem. Czarny pies jest takim samym psem, jak każdy inny - cudownym towarzyszem i prawdziwym przyjacielem – mówią Justyna Janiszewska i Izabela Ulicka z działu promocji Schroniska na Paluchu.
Problem dostrzegła również agencja Saatchi & Saatchi. I dlatego przygotowała kampanię „Niewidzialne psy”. Jej celem zburzenie podświadomych barier towarzyszących osobom decydującym się na adopcje.
Bohaterem kampanii „Niewidzialne psy” jest Dragon. Agencja opracowała trójwymiarowy model sylwetki zwierzęcia. Dragon jest symbolem-pomnikiem wszystkich czarnych psów, które w schroniskach czekają na swój dom.