Maszkowice: Rozwścieczeni Romowie napadli na orszak weselny! Żądali wódki i placków weselnych [WIDEO i ZDJĘCIA]

2014-09-01 13:57

To miał być najpiękniejszy dzień w życiu pary młodej z Małopolski. Niestety, jeszcze przed ślubem pojawiły się problemy. Bynajmniej nie miłosne. Orszak weselny został zaatakowany przez agresywnych, żądnych wódki i placków weselnych Romów.

Powyższe wideo to nie scena grozy, lecz przykład jednego z wielu przypadków ataku Cyganów na jadące samochody. Do podobnego incydentu doszło również w minioną sobotę w Maszkowicach na trasie z Jazowska w kierunku Łącka. Grupa rozwścieczonych Romów napadła orszak weselny, pobiła m.in. młodą parę i ojca pana młodego - czytamy na lokalnym portalu Sadeczanin.info, który opisał całą sytuację.

Zobacz: Atak Romów na orszak weselny NOWE FAKTY. Zatrzymano pięciu napastników [WIDEO]

Romowie chcieli dostać wódkę i placki weselne. Aby wyegzekwować prezenty posłużyli się dzieckiem, które położyło się na jezdni! Agresorzy kopali, bili, pluli i rzucali kamieniami w weselników.

Jako pierwsi na pomoc osaczonej parze młodej i gościom ruszyli ochroniarze z agencji VIP w Łącku. Bohaterskim mężczyznom udało się spacyfikować agresywnych Romów przy użyciu gazu łzawiącego i paralizatorów. Gdy napastnicy zostali obezwładnieni, nadjechało dwóch policjantów ze Starego Sącza.

Zobacz: Tusk będzie zarabiał tyle co Obama?! [WIDEO]

Całe zajście trwało ok. 10 minut i wprowadziło konsternację wśród przejeżdżających drogą wojewódzką kierowców, którzy tąbili, nie wiedząc, że koło nich dochodzi właśnie do rozlewu krwi.

Swoją relację ze zdarzenia przedstawił dziennikarzom portalu "Sądeczanin" urzędnik Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu, który był wśród gości weselnych.

- Państwo młodzi pojechali przodem, ja jechałem w kolumnie za samochodem gospodarza wesela. Na poboczu drogi siedział na plastikowym krzesełku dorosły Cygan w otoczeniu dzieci. Gdy przejeżdżaliśmy - wybiegł na środek drogi i zatrzymał samochód ojca pana młodego, a dziecko romskie położyło się na jezdni pod kołami samochodu, tak, że nie można było ruszyć do przodu. Cygan napierał się wódki. Gospodarz dałby mu flaszkę, ale ten chciał, żeby otworzył bagażnik, a w bagażniku były prezenty ślubne. Wywiązała się sprzeczka, w pewnym momencie gwizd i kto żyw ruszył z osady. Była ich ze setka, w tym kobiety, dzieci. Doskoczyli do nas. Zaczęli kopać samochody, pluć, wyzywać, moje auto też uszkodzili. Z naszej strony wybiegło paru młodszych mężczyzn i próbowało ich uspokoić, ale kto się będzie bił z Cyganami, wszyscy w garniturach, pod krawatem… - relacjonuje świadek.

- Zaczęliśmy dzwonić na policję, ja też zadzwoniłem. Uratowali nas ochroniarze z Łącka, bo doszłoby do masakry. To była dzicz, im już nie chodziło o wódkę, tylko żeby się na nas wyżyć. Brakuje mi słów, ja takiej agresji w życiu nie widziałem. Policjanci przyjechali po pół godziny, to im powiedziałem, że mogą sobie wracać, bo są już niepotrzebni. Mam w nosie (rozmówca użył mocniejszego słowa) taką policję, która nas nie broni... - kwituje rozemocjonowany gość weselny.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają