Włoch miał nazwać mamusię żony żmiją trzykrotnie, czytamy na tvp.info.pl. Co prawda nie powiedział jej tego prosto w oczy, ale nazwał ją tak w rozmowie z policjantami, którzy zostali wezwani do domowej awantury. Policjanci nie poczuli męskiej solidarności z nieszczęśliwym zięciem, a jego słowa: „Ona zeszła do naszego mieszkania jak żmija, jak żmija, jak żmija” uznali za obrazę majestatu teściowej.
Najpierw sąd w Nicosi uznał go za winnego i nałożył na niego karę pieniężną oraz ustanowił odszkodowanie za straty moralne na rzecz znieważonej „mamusi”. Sąd drugiej instancji podtrzymał wyrok, ale Michele się nie poddawał i odwołał do Sądu Najwyższego. Ostateczny wynik sprawy krewki Sycylijczyk zawdzięcza adwokatowi, który zaznaczył, że obraźliwe słowa padły co prawda w obecności teściowej, ale nie bezpośrednio do niej, a po drugie mężczyzna był zdenerwowany.
W Polsce istnieje pewna piosenka o teściowej, a jej słowa brzmią: „Szła teściowa przez las, pogryzły ją żmije, żmije wyzdychały, a teściowa żyje!”. Czyżby żmije i teściową jednak coś łączyło?