To bardzo dobry czas nie tylko dla gości, ale przede wszystkim dla właścicieli restauracji, przed którymi wiele pracy i wyzwań, aby wszystkimi możliwymi siłami odbudować na nowo formę swojego biznesu, tę sprzed początku pandemii. Zapewne wielu z nich zadaje sobie pytanie, czy to jest w ogóle możliwe, ponieważ jak wiadomo, branża gastronomiczna ucierpiała przez pandemię w najbardziej możliwy sposób z uwagi na jej zamrożenie, a te lokale, którym udało się dzięki ciężkiej pracy i odrobinie szczęścia przetrwać, są w trudnej sytuacji, co zresztą nikogo nie dziwi. Zapewne odrobinę łagodniej mogły odczuć ten kryzys restauracje zlokalizowane w dużych miastach, gdzie klienci częściej niż w mniejszych miejscowościach, zamawiali jedzenie na wynos lub z dostawą do domu, co oczywiście cieszyło właścicieli tych lokali, choć nie uchroniło od strat. Jak większość z nich informuje, z uwagi na brak możliwości serwowania posiłków stacjonarnie w lokalach, przychód zmniejszył się o około 90 proc. w stosunku do tego co zarabiali przed pojawieniem się pandemii.
O tym z jaką radością i tęsknotą, za gwarem gastronomicznych ogródków, goście odwiedzili zlokalizowaną na warszawskim Wilanowie włoską restaurację Milanovo, wspomina jej właściciel, Maciej Lubiak: „Nie trudno się dziwić, że po tak długim zamknięciu, ograniczeniu w dostępie nie tylko do restauracji, kawiarni, czy barów, ale i do wielu innych miejsc i płaszczyzn naszego życia, tęskniliśmy za tym co lubimy, czego zwyczajnie potrzebujemy każdego dnia, a co zostało nam zabrane przez tą jakże trudną dla wszystkich pandemiczną sytuację i idące za nią działania. Kontakt z drugim człowiekiem, relacje, spotkania przy kawie, czy pysznym jedzeniu i rozmaite aktywności to niezwykle istotne elementy naszego życia codziennego. Nie sposób poradzić sobie bez nich w dłuższym czasie, lub próbować szukać alternatyw i substytutów w okrojonej wersji, gdzie nie będzie najważniejszego – drugiego człowieka, śmiechu, gwaru, radości. I właśnie tego nam wszystkim tutaj w Milanovo brakowało najbardziej każdego dnia od ponad pół roku, obecności Gości, spotkań z nimi, wymiany wzajemnych opowieści i opinii. Goście przybyli do naszego ogródka tłumnie już pierwszego dnia, gdy było to możliwe, widać i słychać było zadowolenie i tę ulgę, że powoli wychodzimy na prostą, a ten postpandemiczny marazm zostaje gdzieś z tyłu. Z uwagi na dużą wagę, jaką przykładamy do wszelkich obostrzeń, co widać w naszej restauracji każdego dnia, Goście czują się u nas bezpiecznie i swobodnie, a na tym zależy nam najbardziej. Jestem przekonany, że przed nami wiele czasu ciężkiej pracy,ale wierzę, że wspólnymi siłami uda się z czasem zapomnieć o tych „obrażeniach i turbulencjach”, jakimi doświadczył nas ostatni rok”.
Pomimo wielu bankructw na gastronomicznej mapie Polski, ale i całego świata, oraz ogromu doznanych strat, otwarcie restauracji bardzo cieszy zarówno ich właścicieli jak i klientów. I mimo nadal obowiązujących sanitarnych obostrzeń dotyczących, obłożenia tylko połowy dostępnych stolików, zachowania odpowiedniej, mierzącej co najmniej 1,5 m odległości, lub zastosowania odpowiedniej przegrody pomiędzy stolikami, odwiedzających jest bardzo dużo i wszystko wskazuje na to, że ten trend będzie się utrzymywał.