Biorąc prysznic zauważyła niepokojący objaw. To był nieuleczalny nowotwór
Nicky Newman z Wielkiej Brytanii w 2018 roku usłyszała druzgocącą diagnozę - rak piersi w czwartym stadium. Zaczęło się od zauważenia przez nią niepokojącej zmiany. Kiedy brała prysznic w oczy rzucił jej się widoczny guzek na piersi. Wtedy pierwszą myślą, jaka jej przyszła do głowy był rak, gdyż w jej rodzinie było wiele jego przypadków. Niestety czarny scenariusz się potwierdził. Po wielu badaniach Nicky dowiedziała się od lekarza, że choruje na nieuleczalny nowotwór, który dał już przerzuty. W związku z tym lekarze dawali jej maksymalnie pięć lat życia. "Wytrzymałam pięć i pół roku, nieźle jak na piersi w czwartym etapie. Niczego nie straciłam, rak w końcu zwyciężył, wszyscy wiedzieliśmy, że tak się stanie" - zaznaczyła.
Przygotowała własny pogrzeb
Niestety choroba przekreśliła marzenia Nicky i jej męża o posiadaniu dzieci. Kiedy usłyszała, że choruje na raka piersi była akurat w ciąży. Niestety poroniła. Lekarze wtedy powiedzieli jej wprost, że nie będzie mogła mieć dzieci. Kobieta pogodziła się z myślą, że umrze. Zaplanowała nawet swój pogrzeb i wybrała ubranie, w którym ma zostać pochowana. To dało jej poczucie spokoju. W czasie choroby na bieżąco relacjonowała swoje życie, w tym także walkę z rakiem. "To prawda, co mówią, czasami potrzeba ogromnej traumy, aby w końcu otworzyć oczy i zobaczyć, jakie naprawdę jest życie, przestać zamartwiać się drobnostkami i znaleźć prawdziwe szczęście" - pisała na Instagramie. Jej ostatni wpis na Instagramie chwyta za serce. Został zamieszczony już po śmierci Nicky Newman. "Jeśli to czytasz, oznacza to, że umarłam" – napisała w poście, który jej śmierci udostępnił mąż.