Przypomnijmy, że moda na wkładanie sobie 100 watowej żarówki do ust narodziła się w Polsce pod koniec lat 90., gdy z ust do ust krążyła historia o taksówkarzu, który odwoził studentów do szpitala. Nieszczęśni pasażerowie trafili na izbę przyjęć właśnie z żarówkami w ustach (udało się im wsadzić je do ust, ale wyjąć już nie). Kilka godzin później na tej samej izbie przyjęć miał siedzieć również... taksówkarz, który postanowił sprawdzić czy to faktycznie prawda.
W USA moda na "branie do ust" zaszła zdecydowanie dalej...