Mimo to Amerykanka Maxi Mounds, szczęśliwa posiadaczka największych sztucznych piersi na świecie, ma nie lada problem. Operacje, dzięki którym dorobiła się tak imponujących kształtów, zostały już zakazane. Jednak ona chciałaby mieć jeszcze większe balony.
I pomyśleć, że jeszcze 10 lat temu Maxi wyglądała całkiem normalnie! Od tego czasu aktorka znana wyłącznie z filmów porno przeszła niezliczoną ilość operacji plastycznych (polegających na wszczepieniu zakazanych już implantów, które "rozrosły się" do niebotycznych rozmiarów). I zatrzymała się na nieznanym dotąd nikomu rozmiarze... 36MMM!
Dzięki temu zyskała międzynarodową sławę, a w Księdze rekordów Guinnessa stworzono nawet specjalnie dla niej kategorię "największy sztuczny biust". - Skontaktowałam się z nimi i spytałam, czy jest kategoria dla implantów, ale oni odpowiedzieli, że nie ma - opowiadała Maxi. - A potem to oni zapytali, czy byłabym zainteresowana, gdyby stworzyli tego rodzaju rubrykę. W ten sposób pozwolili mi wygrać - chwali się aktorka.
Wszystko wskazuje na to, że jej pozycja nie jest zagrożona, bo trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek skazał się na mękę dźwigania takiego balastu. Poza tym najwyraźniej panowie nie są nim aż tak zachwyceni, bo prezentująca bez zażenowania swoje wdzięki aktorka wciąż jest samotna. Nie chce jej żaden facet.