Po radosnej stronie życia

2008-05-23 12:54

Współczesny altruista ma ciężki orzech do zgryzienia. Z jednej strony chęć pomagania i służenia innym daje mu możliwość spełnienia i radości, z drugiej - coraz częściej może przysporzyć całkiem sporych problemów. Z podbitym okiem lub porysowaną karoserią włącznie...

"Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" - mówi stare przysłowie. Czy aby na pewno? Zgodnie z tą teorią, jeśli ustępujemy komuś miejsca w tramwaju, następnym razem ktoś powinien zwolnić je dla nas. Ale czy rzeczywiście tak się dzieje? Psycholodzy powtarzają, że dobre uczynki i zdarzenia zataczają koło i wracają do nas jak bumerang. I nie powinno mieć dla nas znaczenia czy wracają one na drugi dzień czy za jakieś …. 20 lat. Tym bardziej, że jeśli mamy zamiar być prawdziwym altruistą, z krwi i kości, to fakt, czy nasz dobry uczynek przyniesie nam jakąkolwiek korzyść naprawdę nie powinien mieć żadnego znaczenia. Altruista nie oczekuje poklasku ani orderu zasługi. Wręcz przeciwnie, często robi wszystko, aby pozostać anonimowym. Jeśli pojawia się jakikolwiek, nawet minimalny interes własny, to możemy mówić co najwyżej o przysłudze. Bo altruizmem to na pewno nie jest.

Empatia niezbędna

- Kiedy widzę jak komuś dzieje się krzywda, niemal od razu zaczynam cierpieć razem z nim. Czuję psychiczny i fizyczny ból, stawiam się na miejscu tej osoby i zaczynam robić wszystko, żeby jej pomóc – opowiada 33-letni Arek, programista. – Nie wiem czy to altruizm, czy przewrażliwienie, ale tak właśnie się ze mną dzieje. I nie ma znaczenia, czy dotyczy to koleżanki z pracy, którą mąż w ataku agresji prawie zrzucił ze schodów, kolegi, który stracił pracę i mieszkanie czy mieszkańców Iraku. Dla mnie każdy problem, każda potrzeba jest równa. Arek stara się pomagać jak tylko potrafi. Bierze udział w akcjach charytatywnych, wspomaga konwoje humanitarne, organizuje łańcuszek pomocy dla znajomych znajomych. Postawienie się na miejscu drugiej osoby i odczuwanie tych samych emocji to nic innego jak empatia. A bez niej nie byłoby altruizmu. To właśnie za sprawą empatycznego postrzegania świata, altruiści służą pomocą całkiem bezinteresownie, nie zastanawiają się, co ta pomoc oznacza dla nich, czy może im zaszkodzić czy skomplikować życie.

Dopiero po fakcie odczuwają radość i spełnienie lub żal i rozczarowanie. A te negatywne emocje pojawiają się niestety coraz częściej. – Wielu ludzi nie chce czyjejś pomocy, odpycha wyciągniętą dłoń, odrzuca, niekiedy wręcz w niegrzeczny, agresywny sposób. To taka naturalna reakcja organizmu, ale boli – przyznaje 27-letnia Marta, wolontariuszka, pomaga m.in. w ośrodku pomocy społecznej. – Do dzisiaj pamiętam wyraz twarzy i grymas niechęci u kolegi, któremu zrobiłam ogromne zakupy żywnościowe. Potraktował to jako jałmużnę, krzyczał, że nie jest biedakiem i nie potrzebuje litości. W szale wyrzucił zakupy przez okno. To było bardzo przykre doświadczenie - wzdycha dziewczyna.

Więcej w poradnikzdrowie.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają