Oberwało się głównie markom należącym do sieci Inditex, czyli: Pull&Bear, Bershka, Stradivarius i Zara. Za co? Otóż zdaniem blogerki rozmiarówka obowiązująca w tych sklepach nijak ma się do rzeczywistości. "Na co dzień noszę rozmiar 38. Dawno pogodziłam się z tym, że u Was 40. Podchodzę do wieszaka, widzę dwa szparagi zamiast nogawek, więc profilaktycznie biorę 42" - pisze na Facebooku Dr Lifestyle. Blogerka na co dzień zajmuje się tematyką sportu i zdrowego odżywiania. Mimo że nosi rozmiar 38, to chcąc kupić coś w tych sieciówkach, musi wybierać rozmiar znacznie większy. Dr Lifestyle w swoim wpisie zamieściła nawet zdjęcie z przymierzalni. "I co? Widzicie na załączonym obrazku. Ku mojemu zaskoczeniu, udało mi się przecisnąć piętę (zdarzało się, że nawet ta część mojego ciała była za gruba na Wasze normy), a później było tylko gorzej. Jeśli w rozmiar 42 nie mieści się 25-latka, która zdrowo się odżywia i regularnie uprawia sport, to dla kogo do cholery Wy to szyjecie?" - dodała blogerka.
W sieci zawrzało! Większość internautów przyznała Dr Lifestyle rację. " W końcu ktoś to poruszył. Jestem w dokładnie tej samej sytuacji i też ledwo mieszczę się w 42. Powiem więcej. Mam kilka bardzo starych ubrań o rozmiarze 38 w które mieszczę się bez problemu. Problem jest większy niż się wydaje. Jestem psychoterapeutką i często przechodzą do mnie dziewczyny, które uważają że są za grube (i tu nie chodzi o zaburzenia typu anoreksja czy bulimia, gdzie odbiór naszego ciała różni się od rzeczywistości). Gdy taka dziewczyna przejdzie się po sklepach i zobaczy, że nie mieści się w 42, to faktycznie przestanie jeść. KOSZMAR!" - napisała jedna z fanek blogerki. A wy zgadzacie się z Dr Lifestyle?
Zobacz: Kate Moss zostałą twarzą polskiej marki Reserved!
Przeczytaj też: Kobiety mniej inteligentne od mężczyzn?! Tak twierdzą naukowcy
Polecamy: Ten kolor ubrań uwielbiają Polacy. Będziesz zaskoczona, co to oznacza